sobota, 28 grudnia 2013

Poświąteczne rowerowanie i pływanie - Kostrzyn i rzeka Główna

W Piątek po Świętach wybraliśmy się w 5 osób na wycieczkę do Kostrzyna i z powrotem. Pogoda prawie wiosenna - temperatura około 10 C i prawie bezwietrznie. Zaczęliśmy przy maltance, a skończyliśmy przy źródełko. Cały odcinek z dojazdem do domu to 95 km co jak na grudzień uważam za nie zły wynik.

W Sobotę rano zaatakowaliśmy rzekę Główną z jeziora Kowalskiego do Poznania. Wysoki stan rzeki bardzo nas rozochocił i w gronie 4 śmiałków o 10:20 byliśmy już na wodzie za jeziorem Kowalskim.
Start na Głównej za jeziorem Kowalskim
Dość szybki nurt i żwawe wiosłowanie pozwoliło nam dopłynąć do UPS przy ulicy Hlonda około godziny 14:00.
Pod drodze mieliśmy kilka przenosek - zwalone drzewa i kilka jazów które oprócz tego w Bogucinie są do skoczenia - my z braku rzutki i ogólnego "niechcenia" nie skakaliśmy.
Jaz w Bogucinie
Jaz w Poznaniu - ul. Skromna
Cała trasa spływu wyglądała tak:

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Kamienna 2014

Jest już znany termin kolejnych mistrzostw w kajakarstwie górskim AMP Kamienna.

Zawody zaplanowane są na 12-13 kwietnia 2014r.
Czy faktycznie wtedy się odbędą?
Trudno teraz wyrokować - ostateczny termin i tak ustali matka natura ;)

Strona zawodów: 

A tutaj przejazd chłopaków z klubu WIR:

piątek, 20 grudnia 2013

Pucuś - wróg Zarządu Zieleni Miejskiej

Poniżej link do ciekawego artykułu odnośnie chorego podejścia urzędów do wydawało by się bardzo normalnych spraw, ich arogancji i poczucia wyższości.
To smutne, że o tak wydawało by się prozaiczną sprawę może toczyć się tak duża dyskusja.
http://poznan.gazeta.pl/poznan/1,36001,15167361,Urzednik_kontra_mieszkancy_czyli_wojna_o_kota.html

A swoją drogą fajnie, że jest tyle ludzi, którym los bezdomnych zwierząt nie jest obojętny.
Bohater całego zamieszania - wróg numer 1 Nadzoru nad Zielenią Parkową w Poznaniu

środa, 11 grudnia 2013

Śnieżno-rowerowy rajd forteczny

W Sobotę 7 grudnia dzień po totalnym kataklizmie, który nawiedził nasz kraj i nie tylko wybraliśmy się z sekcją rowerową na zwiedzanie twierdzy poznań.
Była to bardzo ciekawa wycieczka prowadząca z sołacza przez cytadelę to fortu 4a na Wilczym Młynie.
Po drodze była okazja wypróbować hamulce na lodzie i jazdę w głębokim śniegu ;-)
Mimo bardzo zimowych warunków słońce często wychodziło zza chmur a gorąca herbata z cytryną na końcu wycieczki wynagrodziła niską temperaturę.
Polecam zwiedzanie poznańskich fortyfikacji - na stronie twierdza.poznan.pl można znaleźć wszystkie informacje.

Na Cytadeli

środa, 27 listopada 2013

Zima tuż tuż

Dzisiaj pierwsza zimowa jazda - licznik sigma pokazywał -2,3 C.
Ale pogoda wyborna.
Most kolejowy na Starołęce w kierunku Starołęki
Most kolejowy w kierunku Dębiny

środa, 20 listopada 2013

czwartek, 31 października 2013

jak sie bawić to na całego

pewien reprezentant ludu ostatnio mocno pobalował ale jak zawsze są dwie wersje wydarzeń:

poseł:
"Te 1,4 promila to jest tyle, ile osoba stukilogramowa ma po wypiciu jednej butelki wina - podkreślił. - Poszliśmy z kolegami na kolację z winem, potem na drinka do lokalu. Gdy wychodziliśmy, zauważyłem, że dzieją się niepokojące rzeczy, że jest awantura. Że dzieją się niedobre rzeczy. Nie wiedziałem, kto bierze udział w awanturze, czy to klienci, czy bramkarze, czy policja. Wiedziałem, że dzieją się niepokojące rzeczy, i jak zwykle w takich sytuacjach włączyłem się, próbowałem włączyć się tak, aby sprawa się zakończyła - przyznał.
Poseł zaznaczył, że od razu użyto wobec niego gazu, przewrócono go na ziemię, klęczano na nim, bito go, oblewano piekącą substancją, kopano w plecy, w krocze i po nerkach. Wzrok miał odzyskać dopiero w szpitalu, gdzie lekarze poinformowali, że ma uszkodzoną rogówkę. Podkreślił kilka razy, że "to nie są obrażenia od uderzenia o krawężnik".

świadek:
"Policjanci przyjechali pod klub nad ranem, ale do zupełnie innego zajścia, do jakichś innych mężczyzn - zaznacza pan Tomasz. Jak dodaje, w pewnym momencie interwencją zainteresował się mężczyzna, który pijany spał pod drzwiami lokalu. - Tak się domyślam, że był bardzo pijany. Wszystko na to wskazywało, bo tam kucnął i zasnął - zaznacza świadek.
Według jego relacji, mężczyzna od początku był wobec policjantów agresywny. - Podszedł do nich, najpierw zaczął przeszkadzać, później ich obrażał i wyzywał. Policjanci absolutnie nie byli wobec niego agresywni. On krzyczał: "wy k...rwy!", "wy ch...je, pedały!". Później zaczął ich szarpać i kopać. Był tak pijany, że kiedy próbowali go obezwładnić, to krzyczał "Policja! Pomocy!". Oni mu powiedzieli, że przecież są policjantami, ale on chyba nie kontaktował za dobrze... - opowiada pan Tomasz."

Która z wersji jest prawdziwa? Nie wiadomo, niech każdy podpisze się pod tą w którą wierzy. Dla mnie pewne jest to, że o 4:00 to pewnie miał więcej niż 1,4 promila, a dodatkowo każdy kto normalnie pracuje naprawdę rzadko bawi się o tej godzinie w tygodniu... 
I nawet nie było by w tym nic złego - no stało się i tyle ale po co robić z siebie ofiarę???

piątek, 11 października 2013

mecz o wszystko

Kolejny raz gramy mecz o wszystko. Ciekawe dlaczego jeszcze wierzymy, że mogą wygrać z Ukrainą jak wszystkie znaki na ziemi pokazują ze nie damy rady: zwycięstwa w grupie tylko z San Marino i Mołdawią, a ostatnia ważna wygrana miała miejsce 5 lat temu...
Najważniejsze, żeby nie było wstydu tzn. to jest już prawie pewne bo kuby nie ma w kadrze ;-) i zasiądzie pewnie przed telewizorem, a może jest gdzieś na wakacjach - tam już może pokazywać co tylko zechce

czwartek, 10 października 2013

Teraz rower

Mam nadzieję, że się uda i w Sobotę wieczorem przywita nas:

Strzecha Akademicka - Śnieżka - Karpacz

Obudziliśmy się trochę później niż dzień wcześniej i po śniadaniu koło 10:00 wyruszyliśmy na Śnieżkę.
Postanowiliśmy iść przez Biały Jar.
Robert w drodze do Białego Jaru
Po niespełna 40 minutach zameldowaliśmy się w Domu Śląskim gdzie musieliśmy trochę się nawodnić przed wspinaczką na najwyższy szczyt Karkonoszy. Pogoda jak zwykle podczas całej wyprawy rewelacyjna. 
Zaczęliśmy wchodzić na Śnieżkę, na którą już wchodziło sporo śmiałków.
Droga na Śnieżkę
Po wejściu na Śnieżkę ukazały nam się piękne widoki i co ważne było bezwietrznie! To się zdarza naprawdę bardzo rzadko w ciągu roku. Usiedliśmy w zadumie, napoiliśmy się i pstryknęliśmy kilka zdjęć i dalej w drogę w stronę Sowiej Przełęczy. 
Na Śnieżce - za plecami Karkonosze Czeskie 
Teraz już tylko schodziliśmy w dół i żal przez nas przemawiał, że już koniec. Dla poprawy humoru w czeskim schronisku Jelenka zaliczyliśmy gulasz z knedlikami i piwo (zestaw za 25pln). Stąd już mieliśmy Sowiej na wyciągnięcie ręki, a o 15:00 byliśmy w Karpaczu przy Kruczych Skałach skąd taksówką dojechaliśmy do Świeradowa po nasze auto. 

Niedzielna trasa:

Podsumowując cały wyjazd to warto:
* wziąść trochę czeskich koron - w schroniskach czasem przeliczają że 1 korona to 0,2pln, a to dużo,
* zastanowić się nad ilością ciuchów - ja znowu niosłem kilka niepotrzebnie, choć gdyby pogoda się zepsuła na pewno by się przydały, 
* wziąłem śpiwór, którego nawet nie wyjąłem - po prostu spałem pod kołdrą bez pościeli, 
* schronisko szrenica polecam, strzechę akademicką raczej odradzam - chociaż impreza integracyjna była wyjątkowa, 
  
Kolejna wyprawa to mam nadzieję zimowe wyjście z Przełęczy Okraj, kiedy to zobaczymy, a może jeszcze w tym roku uda się zaliczyć Śnieżnik.

środa, 9 października 2013

Szrenica - Strzecha Akademicka

Drugi dzień to pobudka o 7:00, śniadanie, pakowanie i o 8:40 wychodzimy z schroniska. Kilka zdjęć na szczycie i ruszamy do Voseckiej Boudy, która niestety otwarta dopiero od 10:00 (tak jak większość schronisk w Czechach). Szybka decyzja i idziemy do Łabskiej Boudy gdzie po drodze mijamy źródła Łaby.
Po wyjściu ze schroniska, a raczej hotelu przemieszczamy się ciągle w Czechach i idziemy do Martinovej Boduy.
W drodze do Martinovej Boudy
To zdecydowanie najlepsze z Czeskich schronisk, w których byliśmy. Fajny klimat i dość niskie ceny. Po dłuższym odpoczynku wracamy na drogę przyjażni, którą odwiedzając jeszcze jedną czeską boude o której nie warto pisać docieramy do Schroniska Odrodzenie. Kilkanaście lat temu ktoś mi powiedział że jest tu "sajgon" i nie wiele się zmieniło, a nocleg w zeszłym roku przy imprezie integracyjnej, która trwała do 6:00 tylko to potwierdza. Czas nas już trochę gonił więc ruszyliśmy w stronę Słonecznika gdzie po małej przerwie już przy lekkiej szarówce ruszyliśmy do Strzechy podziwiając wielki i mały staw. 
Samotnia, Strzecha i Śnieżka
Koło 18:30 byliśmy na rozwidleniu szlaków i ruszyliśmy luźnym krokiem do Strzechy Akademickiej gdzie dotarliśmy przed 19:00. 
W Strzesze meldunek, przebranie i na obiad. A wieczorem pełna integracja z południowymi sąsiadami, krajanami, dodatkową atrakcją turniej mixtowy w ping ponga i zgubienie klapków ;-)
Za plecami ściana opadająca do Małego Stawu
Cała Sobotnia wędrówka wyglądała tak:

wtorek, 8 października 2013

Świeradów Zdrój - Stog Izerski - Jakuszyce - Szrenica

Wyruszyliśmy przed 5:00 z Plewisk i po tankowaniu, kawie, hot dogu i zakupach w Złotoryii byliśmy o 9:15 w Świeradowie na parkingu strzeżonym (ul. Dojazdowa 3 - polecam!). Krótka przebierka i pakowanie jedzenia i w drogę na Stog Izerski. Podejście wcale nie było takie łatwe i trochę się spociliśmy ale daliśmy radę i pokonaliśmy je w godzinę.
Drużyna w komplecie - w drodze na Stog Izerski
Na szczycie trochę wiało i musieliśmy założyć kurtki, po 20 minutach już z gorąca je zdejmowaliśmy ;-)
Pogoda od początku była dla nas bardzo łaskawa - słońce i dość wysoka temperatura jak na październik
Gdzieś na czerwonym szlaku w Górach Izerskich
Z dwoma przerwami na jedzenie i picie koło 15:30 zameldowaliśmy się w Jakuszycach na stacji benzynowej, gdzie uzupełniliśmy płyny i dalej w drogę zielonym szlakiem na Szrenicę. Tu zaczęło się znowu pod górę a do tego było tzw "obejście szlaku" więc szliśmy trochę na czuja i przed 18:00 byliśmy na Hali Szrenickiej.
W drodze na Szrenicę - cel już widać
Na Hali już mocno wiało i słońce zaczęło zachodzić więc musieliśmy uzbroić się kurtki, czapki i rękawice. Przed nami było 20 minut wspinaczki do schroniska. Dotarliśmy i po otrzymaniu pokoju i przebraniu udaliśmy się do bufetu na zasłużony posiłek regeneracyjny.
Przy okazji polecam Schronisko na Szrenicy, placilismy 32pln za nocleg bez pościeli w pokoju czterosobowym, warunki super!

Cała piątkowa trasa wyglądała tak:

poniedziałek, 7 października 2013

Świeradów - Karpacz

Lekko nie było...
Trzy dni chodzenia z czego piątek i sobota po 9 godzin na szlaku. Pogoda nam dopisała i było prawie jak latem ;-)
Zrobiliśmy koło 65km, zaczęliśmy w Świeradowie przy Zakładzie Borowinowym a skończyliśmy w Karpaczu przy Kruczych Skałach.
Opis każdego z dni już nie długo.
Na Śnieżce - wyczerpani ale szczęśliwi

czwartek, 3 października 2013

Świeradów Zdrój - Karpacz/Kowary

W piątek (04.10) około 5:00 wyjeżdżamy w Sudety żeby przez 3 dni pochodzić po górach. Jutro wchodzimy na Stóg Izerski i przez Jakuszyce idziemy na Szrenicę gdzie śpimy. W Sobotę przemieszczamy się do Strzechy Akademickiej idąc w większości po stronie czeskiej, a w Niedzielę Śnieżka i do Sowiej Przełęczy i do Karpacza albo do Przełęczy Okraj - to zadecydujemy w Sobotę.
Jesteśmy przygotowani na najgorsze tzn. minusowe temperatury rano i wieczorem ;-)

sobota, 28 września 2013

Wellerbrucke zaprasza najlepszych

Już po raz kolejny w Austrii na rzece Oetz spotykają się kajakarze górscy aby zmierzyć się w Mistrzostwach Świata w kajakarstwie extremalnym.
Zawody odbędą się w dniach 3 - 5 października 2013r.
W tym roku z Polski zgłosiło się sporo zawodników, lista wszystkich uczestników jest tutaj:
Wśród zawodników jest min. obecny mistrz świata w slalomie w kajakowej jedynce, popularny Vavra.
Vavrinec "Vavra" Hradilek

środa, 25 września 2013

Cavallino - Lido di Jesolo - Wenecja


A więc już po wakacjach. Mimo, ze nie zbyt długich (7 dni) i nie zbyt wyczerpujących to zmęczeni jak nigdy ;-) Dlaczego zmęczeni? Za dużo słońca, piasku na plaży, nic nie robienia, lenistwa, kąpieli, itp.
Ale po kolei.
A więc do Cavallino gdzie spaliśmy w apartamenice Le Bricolli dojechalismy tak:
Plewiska - auto - Wrocława - samolot - Treviso - auto - Cavallino.
Cała podróż to około 9 godzin z czego dużo za dużo spędziliśmy na lotnisku ale napewno się opłacało i było szybciej.
W Cavallino do dyspozycji dwie sypialnie, pokój dzienny z kuchnią, taras - więc naprawde nic wiecej nie potrzebowalismy. Pogoda przez cały pobyt nas rozpieszczała, około 24 C i pełne słonce. Na lepszą i tak nie liczyliśmy.
Lido di Jesolo gdzie mieliśmy około 3km to wielki kurort z szeroką plażą ciągnącą się przez ponad 10km, przy plaży hotel na hotelu.
W okresie kiedy tam byliśmy czyli 18 - 25.09.2013r już turystów bardzo mało, a głównym językiem urzędowym był helmuten language i średnia wieku to "urodzeni w połowie poprzedniego wieku"  ;-)
Udało mi sie znależć wypozyczalnie rowerów miejskich i trochę pojeździłem po okolicy, niestety nie za wiele bo dwukołowiec nie nadawał się na dłuższą jazdę, a raczej po bułki do sklepu.
 
Z rowerem wśród fontann - Lido di Jesolo
A tak wyglądał wehikuł
Ale żeby nie było tego leżakowania za wiele byliśmy dwa razy w Wenecji. Pierwszy raz samochodem do Mestre gdzie przy hotelu zostawiliśmy auto i pojechaliśmy autobusem do Wenecji (2,6 euro w dwie strony), a drugi raz statkiem z Punta Sabbioni do Wenecji (14 euro w dwie strony). Obie formy dojazdu bardzo fajne jednak ze wskazaniem na statek.
W oczekiwaniu na statek do Wenecji - Punta Sabbioni
W Wenecji tłumy, naprawdę ciężko było przedzierać się przez wąskie uliczki - tu chyba jest tak przez 365 dni. Zdecydowanie bardziej podobało nam się jak dotarliśmy tam koło 18:00, był mniejszy tłok, handlarzy też zdecydowanie mniej. Ogólnie Wenecja bardzo fajna i warto ją zobaczyć ale raczej z przewodnikiem, który powie co warto a czego nie warto oglądać. Dla nas samo chodzenie po małych uliczkach było wielką przyjemnością i chyba też dlatego jest tam też fajnie. A wieczór przy gondolach, z winem, serem i prosciutto na pewno na długo zostanie nam w pamięci.
Wino i przekąski przy noclegowni gondoli - Wenecja (Pieta)
Co do cen to jest drożej niż w Polsce ale wg mnie jakiejś tragedii nie ma biorąc pod uwagę, że jesteś tam przez tydzień i są to wakacje ;-)
Trochę cen z Lidla (w euro):
* napoj gazowany - 0,39
* makaron - 0,39
* mieso mielone 500g - 2,99
* bagietka - 0,40
* maslo - 1,50
* wino 1l - 0,45
* piwo 0,5l - 0,49
* zwykła szynka 150g - 1,20
* czekolada - 0,59
* papierosy - 4,5
* 3 pizze margerity - 3,50

W restauracjach np. pizza z szynka od 6 do 9 euro, piwo duze 4 euro, lody dwie duze kulki 2,50 euro, litr wina 10 euro

Biorąc pod uwagę, że będąc w domu i tak musisz jeść i pić to na pewno wydasz tam więcej ale nie o tyle żeby od razu zepsuć roczny budżet domowy.

niedziela, 21 lipca 2013

Scharnitz - Kastenalm

Podczas podróży służbowej do Włoch udało mi się poświęcić trochę czasu na jazdę rowerem.
W Niedzielę 21 lipca wybrałem się dzięki poleceniu pani z campingu w Scharnitz w Austrii na wycieczkę do schroniska a raczej domu pasterskiego Kastenalm położonego na wysokości 1220m.
Był to mój początek jazdy w górach.
Droga biegła wzdłuż rzeki Isar, niestety żałowałem, że nie zabrałem kajaka bo na pewno można ją było spłynąć.

Kilka zdjęć rzeki Isar, z drogi do Kastenalm i polany przed budą pasterską:

Profil trasy wyglądał tak:
Mapka:

wtorek, 9 lipca 2013

Baltic Baltic i po Balticu

W Niedzielę (07.07) zakończyliśmy kolejne zmagania z naszym wybrzeżem. Trasa biegła z Gdańska do Międzyzdrojów z wykorzystaniem tramwaju wodnego na odcinku Gdynia - Jastarnia.
Z dojazdem i powrotem do domu wyszło około 450km co na 5 dni daje nam średnio po 90km. Pogoda dopisała i jest to na pewno wielki plus jazdy w okresie wakacyjnym, a dodatkowo każde nadmorskie miasteczko wtedy ożywa.
Mimo, że mogło by się wydawać, że Baltica mamy już dość mogę się założyć, że wrócimy tu najpóźniej w przyszłym roku ;-)

Gdzieś na plaży między Dąbkowicami a Łazami
Ławeczka przy sklepie w miejscowości Kopań koło Darłowa

niedziela, 7 lipca 2013

V etap - Niechorze - Międzyzdroje

Po najszybszym zerwaniu się z łóżek tzn. pobudka o 7:00 i szybkim śniadaniu i pakowaniu się o 9:00 mijaliśmy już latarnię w Niechorzu. Piękna pogoda i mały wiatr sprawiały, że kilometry biegły szybciej niż zwykle. Gonił nas też pociąg który wyjeżdżał o 13:36. Jedyna dłuższa przerwa, która nas spotkała to sklep w Wisełce przed podjazdem na Gosań. Najedzeni i napici ruszyliśmy do boju, był to chyba najtrudniejszy podjazd podczas całej wyprawy ale daliśmy mu radę, a średnia podjazdu i zjazdu i tak była bardzo przyzwoita.

Profil etapu Niechorze - Międzyzdroje
2/3 drużyny całego Tour de Baltic 2013 czyli Monika i Andrzej, a w tle latarnia w Niechorzu

sobota, 6 lipca 2013

IV etap - Dąbki - Niechorze

Z Dąbek ruszyliśmy w piątkę do Dąbkowic gdzie Marysia została na plaży, a my ruszyliśmy w przemarsz do Łazów. Czekało nas 4km spaceru. Po drodze trafiliśmy na bazę na plaży gdzie spędziliśmy trochę czasu kąpiąc się w morzu i piasku...
Po wyjściu polewanie rowerów i wio przed siebie. Szybko minęliśmy Mielno, Sarbinowo, zatrzymaliśmy się na dłużej przy latarni w Gąskach, gdzie pobyt umilała nam muzyka z cymbergaja - nogi rwały się do pląsów. 
Piwo w rytmie cymbergaja pod latarnią w Gąskach
Po przerwie ruszyliśmy i w Ustroniu posileni flądrą po dwóch kwadransach przywitał nas Kołobrzeg, gdzie nie mogliśmy sobie darować zimnego bosmana na promenadzie.
Piwko w Kołobrzegu
Wiedząc, że koniec wyprawy już niebawem rozkoszując się pięknem polskiego wybrzeża dojechaliśmy do Dźwirzyna gdzie chwilę odpoczęliśmy, a Jasiu pojechał naprzeciw Marysi. W Mrzeżynie małe zakupy i heja przez poligon, który teraz nie jest już taki jak dwa lata temu ale też warto jechać tędy.
Gdzieś na klifie za Mrzeżynem
Niestety tu szczęście nas opuściło i peleton musiał się rozerwać, andrzej z moniką zamienili się w pit stop i wymieniali dętkę, a przy okazji zrobili to dwukrotnie, a ja pojechałem w stronę Niechorza szukać noclegów. Niestety nie było łatwo, a zaczęło robić się coraz później, na szczęście udało się i spaliśmy w domku w Niechorzu, a prawie każdy miał swój pokój ;-)


piątek, 5 lipca 2013

III etap - Rowy - Dąbki

Na trasie zjawiliśmy się jako ich troje czyli monika i andrzej andrzej. Z Rowów trasa nie jest zbyt piękna i tak też było prawie do Jarosławca...
W Ustce po około 20km zrobiliśmy sobie przerwę na promenadzie gdzie dojechali do nas jasiu i marysia. 
Przerwa w Ustce od lewej - monika, marysia, jasiu i pan japa
Naładowani energią ruszyliśmy w stronę Jarosławca, znaną nam i nudną drogą - tu podziękowania do wiadomo kogo za "zgodę" na przejazd przez poligon...
Droga do Jarosławca ciągle nudna ale kilometry leciały same, w Jarosławcu szybkie zakupy i wyjazd z miasta, które od pierwszego baltica, źle nam się kojarzy. Z nadzieją i wiatrem we włosach jechaliśmy w stronę Darłowa wiedząc, że przed nami super widokowy odcinek z Wici do Darłówka. Niestety jakieś 3km za Wiciami zakaz przejazdu i mimo wielkich chęci i złamania zakazu doszliśmy do rzeczki skąd już musieliśmy zawrócić - wzmacniają wał i wszystko tam wygląda jak wielki plac budowy... Lekko podminowani ruszyliśmy do Wici, a stamtąd przez Barzowice, Palczewice i Kopan do Darłowa. Okazało się, że był to strzał w dziesiątkę i mimo całkiem sporego podjazdu dostaliśmy w zamian piękne widoki.
Panorama z wzniesienia za Barzowicami
Dzięki takim widokom a zwłaszcza zjazdom z górki w kilkanaście minut dotarliśmy do miejscowości Kopań gdzie po uzupełnieniu płynów ruszyliśmy do Dąbek.
Kopań - na ławeczce z bidonami 
Po przerwie regeneracyjnej szybko minęliśmy Darłowo i ruszyliśmy do Dąbek gdzie marysia z jasiem mieli już dla nas bardzo ładny domek, w którym nawet mogliśmy obejrzeć mecz janowicza z murrayem.