wtorek, 26 kwietnia 2016

Cres II

Bardzo tęskniliśmy za kajakowaniem w Chorwacji, a biorąc pod uwagę, że w zeszłym roku nie udało nam się tam wybrać postanowiliśmy wyjechać już w kwietniu i zmierzyć się z największą wyspą na Adriatyku! Do boju ruszyło dwóch rycerzy - Zbigniew i ja. 
Tym razem opływaliśmy Cres od północy tak, żeby było trochę inaczej. 
Auto porzuciliśmy w miejscowości Glavotok skąd ruszyliśmy od razu na Cres. 
Mieliśmy do przepłynięcia ponad 5km na Cres więc od razu zrobiło się gorąco a morze już dało nam do zrozumienia, że lekko nie będzie. Gdy już byliśmy przy brzegu zdecydowaliśmy, że szukamy jakiegoś fajnego miejsca na biwak i dzisiaj odpoczywamy po podróży. 
Zbigniew na pierwszym biwaku z nadzieją patrzy w morze ;-)
Na drugi dzień od rano znowu wiało a przed nami był legendarny północny odcinek wyspy, który już raz nam dał w kość jednak po 10km sie uspokoiło i to co kiedyś było walką o życie okazało się chyba jednym z łagodniejszych odcinków - mniej więcej przez jakieś 5 km mieliśmy warunki jak na poniższym zdjęciu. 

Spokój na północy wyspy
Wszystko zaczęło się psuć gdy mieliśmy przed sobą Istrię - wiało z każdej strony, walka na całego. Za każdym razem łudziliśmy się, że za cyplem będzie lepiej, niestety było tylko gorzej... W newralgicznym miejscu przeżyliśmy istne na "rodeo" i już wtedy zdaliśmy sobie sprawę, że pływanie w górach mimo wszystko jest bezpieczniejsze od ciągłego "rodeowania po adriatyku". 
Kajakowaliśmy chyba do 20:00 i rozbiliśmy się mniej więcej na wysokości wioski Predoscica.  
Nasz drugi biwak gdzie dotarliśmy koło 20:00
Rano czekał nas tutaj wielki bonus - widzieliśmy delfiny, które pływały nie daleko jakiś rybnych (chyba) hodowli


Plaże puste i piękne






Przymusowe lądowanie na pld-wsch cyplu w okolicach Punta Kriza