czwartek, 30 czerwca 2016

Triathlon Lwa

W końcu się udało zmobilizować tzn. zapisać ;-)
Od kilku lat myślałem żeby spróbować jak smakują te zawody noi podjąłem wyzwanie w pobliskim Lusowie.
W sumie to gdyby nie Krzychu pewnie by mnie tam nie było ale suma sumaru to myślę że wspólnie się zmobilizowaliśmy i nasze zgłoszenia poszły dobry miesiąc przed zawodami.
Jak zwykle poniosła mnie trochę fantazja i chciałem zacząć od 1/4 ale rozsądek wygrał i wystartowaliśmy na 1/8. Mimo wielkich chęci i zapałów tylko rower miałem w miarę ogarnięty, pływanie skończyło się na 3 wizytach na basenie gdzie może razem przepłynąłem jakieś 5000m, bieganie to w sumie może 15km...
Niestety triathlon to bardzo fajna sprawa ale trzeba mimo wszystko podejść do tego poważnie i poświęcić sporo czasu na treningi 3 dyscyplin - wiadomo, że zawsze będziemy w jednej lepsi a w drugiej gorsi ale trenować trzeba wszystko.
Ja najbardziej żałuję biegu, który jak na mnie nie poszedł mi najgorzej - mimo skurczów po którym musiałem stanąć. Swoją drogą to skurcze coś mnie prześladują i na razie są dla mnie dużą przeszkodą - nawodnienie, brak magnezu,  ...?
Bardzo ważna jest utrata wagi ;-) tzn. 95kg to trochę za dużo jak na rower szosowy i bieganie dlatego warto pomyśleć dwa razy przed talerzem z tłustym daniem.
Po wyjściu z wody niosła mnie euforia, na rowerze miałem mega frajdę, a bieg to już tylko walka żeby zmieścić się w limicie ;-)
Cała impreza na medal!