poniedziałek, 17 września 2018

Baltic 2018 ukończony!

"Już nigdy nie będzie tak jak dawniej" - chciało by się powiedzieć powracając na baltic po 7 latach od dziewiczej wyprawy. Zmieniło się bardzo dużo - jakość dróg bez porównania na lepsze czy to dobrze czy źle trudno oceniać ale dla mnie zawsze im bardziej dziko tym lepiej.

Dalej tylko Rosja
Pewne odcinki Baltica w 2011 robiliśmy mam wrażenie jako prekursorzy, a teraz są tam piękne ścieżki rowerowe i widać, że będzie ich coraz więcej.
Aż strach pomyśleć co tam się dzieje w sezonie.

Gdzieś przed Darłówkiem
Tak na szybko to wyprawę zaczęliśmy w Niedzielę 9 września o 10:00 w Tczewie i zakończyliśmy w Sobotę 15.09 o 12:30 w Szczecinie.
Przejechaliśmy 705km.
Najdłuższy etap: 125km - Piaski-Puck
Najkrótszy: 95km - Puck - Lisia Góra
Noclegi: 5 na dziko i 1 w pensjonacie w Dąbkach.

To nie Chorwacja to nasz Bałtyk - takie widoki po wyjściu z namiotu
Wyprawę rozpoczęliśmy w Tczewie i przy lewym brzegu Wisły zaczęliśmy przemieszczać się w stronę Mierzei Wiślanej. Trasa mogła być ciekawsza i przebiegać centralnie przez Żuławy Wiślana ale nieczynny most drogowy w Tczewie pokrzyżował plany.
Po kilku godzinach dotarliśmy do Sztutowa gdzie już wzdłuż morza zmierzaliśmy do Piasków i mimo niepewności udało nam się dotrzeć na rowerach do samej granicy. 
Tego dnia zrobiliśmy 105km i byliśmy chyba najbardziej wypompowani - podróż choć krótka i szybka pobudka zrobiły swoje. Nocleg na plaży jakieś 5km od granicy.
Pol lewej Polska a po prawej Rosja - choć prawidłowo to po prawej pas ziemi niczyjej
W poniedziałek dość szybko ruszyliśmy w stronę Trójmiasta i jeszcze z krótką przerwą w Krynicy Morskiej na śniadanie staraliśmy się jechać między drogą a wydmami - niestety nie jest to dobry pomysł. Fakt jest bezpieczniej i ciszej ale prędkość 10-12km/h przy dużych piaskach wykańcza dlatego szybko powróciliśmy na asfalt, a kilometry szybko uciekały. Po przeprawie promowej w Mikoszewie zastaliśmy świeżo zrobioną drogę rowerową ale już przed samym Gdańskiem wylądowaliśmy na dwupasmówce...
Na przeprawie promowej z Mikoszewa do Świbna
Całe trójmiasto to ciężki temat i jeżeli Gdańsk i Sopot są warte jazdy przez nie tak Gdynia nie zachęca. Tego dnia po zakupach w Pucku spaliśmy przy pastwisku około 6km przed Władysławowem, przejechaliśmy 125km. 
Na końcówce złapałem gumę,a właściwie nie wytrzymała łatka dość dużych zakupów ;-)
We wtorek po spakowaniu i wyjściu przez rów okazało się, że 50m dalej było piękne miejsce z widokiem na półwysep Helski - widok wieczorem byłby nie do zapomnienia no ale tak już często bywa.
Udaliśmy się przez Władysławowo, Jastrzębią Górę, Karwię i Łebę - mierzyliśmy w pokonanie bagien ale dość kiepska pogoda i zapadający zmrok zmusiły nas do noclegu przed bagnami tuż za Lisią Górą.
Tego dni przejechaliśmy 95km z czego sporo w trudnym terenie: piachy, korzenie, itp.
Następny dzień zwiastował kiepską pogodę i faktycznie tak było - cały dzień padało i wiało w twarz. Bagna pokonaliśmy na rowerze i na piechotę, pojawiło się sporo kładek, które ułatwiają życie. Nie obyło się jednak na totalnym zamoczeniu butów a to oznaczało jazdę "na mokro".
Nowe kładki na bagnach
Tego dnia zrezygnowaliśmy z noclegu w krzakach i wybraliśmy komfort spania pod dachem w Dąbkach za 40,00pln od osoby. Duża rozpusta ale prysznic też już wzywał ;-) Po drodze z Jarosławca przez Wicie do Darłówka piękną droga rowerowa.