poniedziałek, 3 grudnia 2018

Do Zatomia bez głowy

Pierwszego grudnia gdy prawdopodobieństwo kiepskiej pogody jest bardzo duże zachciało nam się wybrać do Zatomia nad Drawę. Pomysł fajny i ciekawy, trasa też zróżnicowana ale tego dnia było kiepsko tzn. temp przez cały czas około -3 C, szara, buro, ponuro, trochę śniegu też było.
Początek trasy - zachęcająco...
Widokowo okropnie.
Jedyny plus bardzo duży to brak wiatru i świadomość, że w Zatomiu są chłopaki, którzy też udowadniają sobie, że pogoda jest fajna i moczą sobie tyłki w kajakach.
Woda w bidonach zaczęła zamarzać w Puszczy Noteckiej - Zbigniewowi Cola trochę później niż mój napój - na przyszłość brać napoje gazowane.

Początek Puszczy Noteckiej i woda w bidonie zaczęła być gęstsza
Dobrze bo praktycznie bez bólu przejechaliśmy Puszczę Notecką tzn. nie zgubiliśmy się. W Krzyżu kupiliśmy trochę jedzenia i napoiliśmy się bo stwierdziliśmy, że mało pijemy tzn. z bidonów było to nie możliwe. 
Do Głuska dojechaliśmy koło 17:00 gdzie trochę uzupełniliśmy płyny i nasłuchaliśmy się o rybach, śmieciach, sołtysie, leśnictwie itd. 
Głusko center by night
Trochę po 18:00 byliśmy w Zatomiu gdzie czekało na nas towarzystwo i razem już kontynuowaliśmy wieczór.
Czyli trzeba przyznać że akcja udała się i daliśmy radę ale była to bardzo duża głupota i doszliśmy do wniosku, że wizyta u specjalisty by się jednak przydała...


W Niedzielę już tylko dojechaliśmy do Krzyża skąd pociągiem dojechaliśmy do Kiekrza i na Wolę.
W drodze do Krzyża Wlkp - Puszcza Drawska
Ogólnie byliśmy zmęczenie bo całe dwa dni to około 200km w nogach ale zmęczenie było raczej spowodowane kiepską pogodą i naszym wielkim błędem - brakiem nawodnienia. 
W sobotę podczas prawie 140km jazdy od mniej więcej 9:00 do 18:00 wypiliśmy nie więcej niż po jednym litrze napojów, o jakieś 3 litry stanowczo za mało!
Dlatego przez kilka dni po akcji byliśmy wyczerpani ale doświadczenie pozostanie no i chyba na drugi raz odpuścimy przy takich warunkach - chyba ;-)

poniedziałek, 12 listopada 2018

Stobnica

W przededniu Święta Niepodległości wybrałem się zobaczyć nową drogę rowerową z Obornik do Stobnicy.
Dobra pogoda, kilka stopni na plusie, wiatr nie najgorszy pozwolił uraczyć się fajną wycieczką.
Nowa droga rowerowa prowadzi po starym nasypie kolejowym, którym jeździła kolej do Wronek, droga ma około 14km i jest pięknie wyasfaltowana, mamy kilka miejsc postojów, jedyny minus to długie proste odcinki.

Stobnica, która była dotąd znana głównie z wilków, teraz w całej Polsce rozsławił ją budowany wielki zamek, mi z całej wycieczki najbardziej podobał się stary most kolejowy, który warto zobaczyć z bliska i z każdej strony.


poniedziałek, 29 października 2018

Z Łokietkiem w górach

Tradycji stało się zadość i w ostatni weekend października wybraliśmy się w składzie "osiedlowym" w Karkonosze, a naszą bazą było Schronisko Szrenica.
Grupa bardzo konkretna: Raki, Ilo, Fasi, Luki, Dąbi, Borys, Tofcio i ja.
Grupa szturmowa
Tak więc silna grupa szturmowa co nie takim górom się nie kłania ;-)
Oczywiście to taki żart i byliśmy bardzo dobrze przygotowani na kiepskie warunki, które miały nam towarzyszyć. 
Zaczęliśmy w piątek wieczorem wdrapując się do schroniska przez schronisko pod Łabskim Szczytem.
W Sobotę mimo deszczu od rana poszliśmy przez rezerwat Śnieżnych Kotłów do rozdroża pod Śmielcem a stamtąd na obiad do Martinovki skąd z powrotem na główny szlak i już prosto do Szrenicy.
Tego dnia pogoda była bardzo zróżnicowana od deszczu, przez słońce, po mróz.

Raki na trawersie Wielkiego Szyszaka z tyłu Ilo zmawia modlitwę ;-)
Mimo kiepskiej pogody widoki też potrafiły zachwycić
Do schroniska dotarliśmy już po zmroku gdzie kolejny wieczór spędziliśmy na grze w ping ponga czyli mimo wszystko nie obijaliśmy się ani trochę i spędziliśmy aktywnie każdą wolną chwilę. 
W Niedzielę już szybkim krokiem po kolana w śniegu ruszyliśmy przez Kamieńczyk do samochodów. 
Tego dnia zima już była wszędzie. 
Krawana dochodzi do aut - dolna stacja kolei na Szrenicę
Cały wyjazd mimo kiepskiej pogody bardzo udany, wszyscy daliśmy radę, nikt nie został w schronisku ;-), wszyscy mieliśmy ochotę chodzić po górach moknąć i marznąć. 
Mam nadzieję, że kolejne wyprawy w takim składzie jeszcze przed nami. 

czwartek, 4 października 2018

... i wyjechać w Bieszczady

Egzaminy wstępne na kierunku nauk politycznych:
Profesor rozmawia z kandydatką
- Co Pani wiadomo na temat programu ekonomicznego dla Polski realizowanego przez ministra Morawieckiego: 
Dziewczyna milczy.
- No to co Pani wie o polityce społecznej Jarosława Kaczyńskiego?
Dziewczyna milczy.
A wie Pani kto to jest Beata Szydło? A nazwisko Duda z jaką funkcją w Państwie kojarzy się Pani?
Dziewczyna milczy.
Profesor już zaczął się zastanawiać czy może ta studentka jest niemową.
- A skąd Pani pochodzi??
- Z Bieszczad Panie profesorze.
Profesor podszedl do okna, wyglada na ulice, chwile sie zastanawia i mówi do siebie:
- Kurwa, a może by tak wszystko pierdalnąć i wyjechać w Bieszczady!?



Panorama z ostatnich metrów przed Wielką Rawką
W drodze na Mała Rawkę 

Takie tam z Połoniny Caryńskiej
W drodze na Przełęcz Goprowców i Tarnicę
Tarnica - Przełęcz Goprowców - Krzemień
Zachód słońca z przełęczy Wyźniańskiej 

poniedziałek, 17 września 2018

Baltic 2018 ukończony!

"Już nigdy nie będzie tak jak dawniej" - chciało by się powiedzieć powracając na baltic po 7 latach od dziewiczej wyprawy. Zmieniło się bardzo dużo - jakość dróg bez porównania na lepsze czy to dobrze czy źle trudno oceniać ale dla mnie zawsze im bardziej dziko tym lepiej.

Dalej tylko Rosja
Pewne odcinki Baltica w 2011 robiliśmy mam wrażenie jako prekursorzy, a teraz są tam piękne ścieżki rowerowe i widać, że będzie ich coraz więcej.
Aż strach pomyśleć co tam się dzieje w sezonie.

Gdzieś przed Darłówkiem
Tak na szybko to wyprawę zaczęliśmy w Niedzielę 9 września o 10:00 w Tczewie i zakończyliśmy w Sobotę 15.09 o 12:30 w Szczecinie.
Przejechaliśmy 705km.
Najdłuższy etap: 125km - Piaski-Puck
Najkrótszy: 95km - Puck - Lisia Góra
Noclegi: 5 na dziko i 1 w pensjonacie w Dąbkach.

To nie Chorwacja to nasz Bałtyk - takie widoki po wyjściu z namiotu
Wyprawę rozpoczęliśmy w Tczewie i przy lewym brzegu Wisły zaczęliśmy przemieszczać się w stronę Mierzei Wiślanej. Trasa mogła być ciekawsza i przebiegać centralnie przez Żuławy Wiślana ale nieczynny most drogowy w Tczewie pokrzyżował plany.
Po kilku godzinach dotarliśmy do Sztutowa gdzie już wzdłuż morza zmierzaliśmy do Piasków i mimo niepewności udało nam się dotrzeć na rowerach do samej granicy. 
Tego dnia zrobiliśmy 105km i byliśmy chyba najbardziej wypompowani - podróż choć krótka i szybka pobudka zrobiły swoje. Nocleg na plaży jakieś 5km od granicy.
Pol lewej Polska a po prawej Rosja - choć prawidłowo to po prawej pas ziemi niczyjej
W poniedziałek dość szybko ruszyliśmy w stronę Trójmiasta i jeszcze z krótką przerwą w Krynicy Morskiej na śniadanie staraliśmy się jechać między drogą a wydmami - niestety nie jest to dobry pomysł. Fakt jest bezpieczniej i ciszej ale prędkość 10-12km/h przy dużych piaskach wykańcza dlatego szybko powróciliśmy na asfalt, a kilometry szybko uciekały. Po przeprawie promowej w Mikoszewie zastaliśmy świeżo zrobioną drogę rowerową ale już przed samym Gdańskiem wylądowaliśmy na dwupasmówce...
Na przeprawie promowej z Mikoszewa do Świbna
Całe trójmiasto to ciężki temat i jeżeli Gdańsk i Sopot są warte jazdy przez nie tak Gdynia nie zachęca. Tego dnia po zakupach w Pucku spaliśmy przy pastwisku około 6km przed Władysławowem, przejechaliśmy 125km. 
Na końcówce złapałem gumę,a właściwie nie wytrzymała łatka dość dużych zakupów ;-)
We wtorek po spakowaniu i wyjściu przez rów okazało się, że 50m dalej było piękne miejsce z widokiem na półwysep Helski - widok wieczorem byłby nie do zapomnienia no ale tak już często bywa.
Udaliśmy się przez Władysławowo, Jastrzębią Górę, Karwię i Łebę - mierzyliśmy w pokonanie bagien ale dość kiepska pogoda i zapadający zmrok zmusiły nas do noclegu przed bagnami tuż za Lisią Górą.
Tego dni przejechaliśmy 95km z czego sporo w trudnym terenie: piachy, korzenie, itp.
Następny dzień zwiastował kiepską pogodę i faktycznie tak było - cały dzień padało i wiało w twarz. Bagna pokonaliśmy na rowerze i na piechotę, pojawiło się sporo kładek, które ułatwiają życie. Nie obyło się jednak na totalnym zamoczeniu butów a to oznaczało jazdę "na mokro".
Nowe kładki na bagnach
Tego dnia zrezygnowaliśmy z noclegu w krzakach i wybraliśmy komfort spania pod dachem w Dąbkach za 40,00pln od osoby. Duża rozpusta ale prysznic też już wzywał ;-) Po drodze z Jarosławca przez Wicie do Darłówka piękną droga rowerowa. 




czwartek, 30 sierpnia 2018

Powrót...

Bardzo dawno tu nie byłem i nie byłem pewny czy to jeszcze działa ;-)
Moja nieobecność była spowodowana brakiem aktywności w terenie ale pojawił się na horyzoncie wolny czas i pomysł. We wrześniu ruszamy na podbój baltica na dwóch kółkach.
Trasa Tczew - Piaski - Ahlbeck - Szczecin. Wyjdzie pewnie koło 650km. Mamy na to max 8 dni więc powinniśmy dać radę. Noclegi pod namiotem i pod dachem. Zobaczymy co z tego wyjdzie i jak pójdzie ;-)

Przybliżona trasa "Baltica 2018"

poniedziałek, 5 lutego 2018

W Izery i na Szrenicę

Kolejna zimowa wyprawa za nami - tym razem w składzie Jacek, Paweł, Marcin, Zbyszek i ja.
Ruszyliśmy w piątek po 17:00 z leśniczówki przed Świeradowem i nie spiesząc się pokonując kolejne metry gdzie śniegu robiło się coraz więcej dotarliśmy do schroniska na Stogu Izerskim gdzie nas jeszcze nie było ;-) (tak są jeszcze takie miejsca).
Marcin na rozdrożu Izerskim 
Po długich rozmowach w Sobotę koło 10:00 ruszyliśmy w kierunku Jakuszyc, na początku zero ludzi jednak z każdym kilometrem naszego gatunku było coraz więcej a już od rozdroża pod Cichą Równią to dosłownie dramat dlatego szybko dotarliśmy na "cepeen" gdzie uzupełniliśmy trochę płyny i ruszyliśmy zielonym
szlakiem na Szrenicę.
W drodze na Halę Szrenicką 
W nogach mieliśmy już ponad 15km, a przed nami około 8km i praktycznie ciągle pod górę - nie było łatwo...
Hala Szrenicka - końcówka podejścia na Szrenicę
Po 17:00 byliśmy w schronisku na Szrenicy i po obiedzie szybko doszliśmy do siebie ale nie na tyle żeby jeszcze pójść na spacer do Voseckiej Boudy (to musimy po raz kolejny przełożyć). 
Warto wspomnieć, że tego dnia koło 19:00 odiwedził nas Robert, który przebywał na obozie kondycyjnym w Bornicie w Szklarskiej. Chłopak tego dnia przebiegł na nartach 40km i wieczorem wszedł solo na Szrenicę, żeby po 22:00 wrócić na dół - wielki szacunek. Tylko pozazdrościć takiej formy!!!
Sobotnia trasa wyglądała mnie więcej tak (zostałą trochę skrócona - z Rozdroża pod Kopą poszliśmy do niebieskiego szlaku):

W Niedzielę na Szrenicy dostaliśmy wielką nagrodę ponieważ obudziły nas takie widoki:


Takie piękne widoki z okien schroniska na Szrenicy
W związku z dużym zmęczeniem postanowiliśmy zejść do Szklarskiej i przy pomocy taxi dojechać do auta. Co też uczyniliśmy ale żeby było inaczej poszliśmy przez Mokrą Przełęcz i schronisko Pod Łabskim Szczytem, dzięki temu mieliśmy trochę więcej czasu do podziwiania pięknych krajobrazów. 




W drodze do Szklarskiej Poręby

poniedziałek, 22 stycznia 2018

Spacer w WPNie

Zamiast na narty, sanki czy rower wybraliśmy się na spacerek do Wpnu. Miało być delikatne 3 godzinki - jak zwykle trochę nas poniosło i wyszło coś koło 25km. Bardzo ciekawe urozmaicenie spędzenie wolnego czasu - sam nie wiem dlaczego dopiero teraz.
Przejść 25km w urozmaiconym terenie z kijkami to naprawdę ciekawy trening. Widoki iście zimowe:

Na początku przez pole
Tak to nasz WPN
Nad jeziorem Jarosławieckim

Cała trasa wyglądała mniej więcej tak - trochę ją zmutowaliśmy, idąc na początku przez pole:


Aha i co ważne przez 5 godzin w parku spotkaliśmy może 10 osób ;-) a pogoda nie była najgorsza - temperatura około 0 C, niewielki wiatr, fakt że słońca nie było ale pretensje do pogody żadnych nie wnosimy. 

poniedziałek, 15 stycznia 2018

Karkonosze - jak zwykle

Tym razem w poszukiwaniu zimy udaliśmy się w czwartek rano i jak zwykle w Karkonosze.
Śniegu na górze nie brakowało, widoki nas nie rozpieszczały ale też było pięknie.
W drodze na Śnieżkę
Widok na Równię pod Śniezką 
Ufo