poniedziałek, 27 listopada 2017

Lubiatów listopadową porą

W związku z wolnym wekendem i postanowieniem "zmarnowania" go aktywnie wybraliśmy się w składzie Robert, Zbychu i ja do Lubiatowa. Pogoda w sobotę nam dopisała połowicznie tzn. było ciepło bo między 7 a 9 C ale od około 13:00 zaczęło padać i nie opuściła nas ta przyjemność do samego końca wycieczki czyli do 17:00.
W sobotę wyszło około 110km, na trasie mieliśmy sporo odcinków leśnych co nie wpływało na szybkość i nasze morale ale mimo wszystko zadowolenie dotarliśmy do Lubiatowa gdzie mieliśmy bardzo ciepły pokój z tv ;-)
Wieczorem udaliśmy się na wieże widokową skąd na pewno w dzień jest ciekawszy widok, a tak trochę nas tam wywiało ale wieża robi wrażenie i na pewno warto się tam wybrać.
Na wieży 
W Niedzielę pogoda zdecydowanie się poprawiła, pojawiło się słońce a wiatr był bardzo przychylny.
Niedzielna trasa wyglądała tak:

Przeważał asfalt i boczne drogi, wyjechaliśmy o 9:00 - to zdecydowanie najlepsza godzina na wyjazd o tej porze roku.
Krótki serwis w Przemęcie
Z każdą godziną zbliżaliśmy się zdecydowanie do Poznania, przerwy były bardzo krótkie ponieważ temperatura tego dnia oscylowała około 4 C. 
W drodze do Jaskółek
Do Poznania a właściwie do Skórzewa skąd się rozdzieliliśmy dotarliśmy przed 16:00, a więc jeszcze za widnego byliśmy w domach. Co ciekawe podobnie jak do Szwecji na trasie nie mieliśmy, żadnej restauracji, baru, bistro - co szczególnie o tej porze roku jest bardzo ważne ponieważ dłuższe przerwy na świeżym powietrzu nie są wskazane.
Peleton przed Palędziem
Bardzo ciekawy, a najważniejsze nowy kierunek gdzie na pewno warto wrócić przy dłuższym i cieplejszym dniu, ponieważ oprócz rowerowania jest tam co robić.

Niedzielna trasa na relieve: https://www.relive.cc/view/1291570748

poniedziałek, 13 listopada 2017

Weekendowy wypad do Szwecji

Postanowiliśmy powtórzyć zeszłoroczny wypad i udaliśmy się znowu do Szwecji - dlaczego akurat tutaj? Nie mam pojęcia...
Noi w składzie Tomek, Zbyszek i ja ruszyliśmy z Kiekrza trochę po 9:00
Jeszcze w Poznaniu - okolice jeziora Kierskiego
Pogoda mimo wszystko nam przypasowała, wiatr południowy zachodni raczej nie przeszkadzał, a deszczu prawie nie było, temperatura 4,5 - 7 C. Jechaliśmy trasą Poznań-Pawłowice-Golęczewo-Oborniki-Podlesie-Młynkowo-Czarnków-Radolin-Skrzatusz-Czechyń-Szwecja.
Trasę już znaliśmy więc nie traciliśmy czasu na przeglądanie mapy - tylko w Puszczy. 
Jedziemy w kieunku Podlesia - na razie asfaltem
Na rowerach spotykaliśmy tylko lokalsów jak choćby ten dostawca mleka poniżej
"Mleczarz" jedzie właśnie do Puszczy Noteckiej
Do Szwecji dotarliśmy o 17:00 więc czas bardzo dobry. Udaliśmy się do baru Wojewoda gdzie zjedliśmy zapiekanki i frytki czyli całe menu ;-) i zagraliśmy w bilarda w grę "kto zbije więcej ten wygrywa". Było sporo śmiechu a miasto wymarłe - bar należał tylko do nas. Obok zrobiliśmy zakupy tak więc Niedzielę zaczęliśmy od jajecznicy na słoninie i cebuli.
Ogólnie jedzenie dla mnie to dramat i w Niedzielę przez pierwsze 20km myślałem, że max gdzie dojadę do Piła PKP ale udało się przetrwać i mimo niższej temperatury (3-5 C) dotarliśmy do Kiekrza koło 17:00. Po drodze zjedliśmy bardzo dobry obiad dwudaniowy w Czarnkowie - bardzo polecam to miejsce. Nie pamiętam nazwy, chyba są tam od niedawna ale warto - to jest tutaj:  https://goo.gl/maps/VKYZyorwMnz

W ciągu dwóch dni zrobiłem 280km, do tego zimno i wiatr, który szczególnie dawał się we znaki na powrocie - nie było lekko. Daliśmy radę, odzież też dała radę, rowery również ale o tej porze roku takie wyjazdy naprawdę ocierają się o extreme dlatego na najbliższe miesiące zawieszamy wyprawy z noclegiem i skupiamy się na jednodniówkach.

Niedzielna trasa, która była prawie identyczna z sobotnią wyglądała tak:

wtorek, 31 października 2017

Grzegorz atakuje!

Kolejna wyprawa za nami - najważniejsze że udana ale warunki atmosferyczne pozostawiły wiele do życzenia...
Przeszliśmy spory kawałek - start w Janowicach Wielkich, a koniec w Szklarskiej.

Trasa Przełęcz Okraj - Czarna Przełęcz

Czarna Przełęcz - Szrenica

W Sobotę w nocy pojawił się "Grzegorz" i trochę powiało ale na nas większe wrażenie zrobiła Kamienna i to co zrobiła na przykład z Kamieńczyka.

Wodospad Kamieńczyka przy wysokiej wodzie - pegel w Piechowicach 201cm

poniedziałek, 16 października 2017

Karkonosze z Łokietkiem

Po raz pierwszy wybraliśmy się razem w góry - skład: Andrzej x 2, Jędrzej, Maciej.
Plan był taki - 2 noclegi w Odrodzeniu i zwiedzanie okolic.
Grupa w pełnym składzie w drodze na Kozie Grzbiety
Zaczęliśmy w Przesiece w piątek koło 18:30 - podejście ciężkim niebieskim szlakiem zajęło nam około 2 godzin co z ciężkimi plecakami uznaliśmy za dobry wynik. W schronisku było dość mało ludzi dlatego mogliśmy wybierać miejsce na biesiadowanie - oczywiście wygrała kanapa ;-)
W sobotę ruszyliśmy do Szpindlera gdzie w gospodzie uraczyliśmy się "kolankiem" i pilsnerkiem ale w miarę rozsądnie ruszyliśmy ku Kozim Grzbietom. Było ciepło ale niestety kiepsko widokowo i w samej końcówce dobrze było widać tylko swoje buty ;-)
Końcówka na Kozich Grzbietach
Następnie udaliśmy się do Lucni Boudy gdzie odpoczęliśmy i trochę się nawodniliśmy. Gdy wyszliśmy ze schroniska a było to trochę przed 18:00 mieliśmy już taki widok jak poniżej i było tylko lepiej.


Zaczęliśmy się przemieszczać w stronę Odrodzenia jednak zrobiliśmy krótką przerwą przy Słoneczniku, a tu już słońce było prawie schowane ale ten widok zostanie na długo w pamięci:

Na bazie byliśmy po 20:00. Całe schronisko było oblężone, ludzie spali wszędzie gdzie się dało. 

Sobotnia trasa to 20km - naprawdę fajny odcinek - wyglądało to tak: 

https://mapa-turystyczna.pl/route/m3pm

W Niedzielę zeszliśmy do Presieki a potem do wodpospadu Podgórnej, obiadek i koło 14:00 zaczęliśmy powrót do Poznania. Ciekawostką tego dnia była żmija na niebieskim z Odrodzenia.

Żmija zygzakowata na zejściu z Odrodzenia
https://www.relive.cc/view/e1017247285

https://www.relive.cc/view/e1017802975

poniedziałek, 25 września 2017

Na Kornaty kajakiem

A więc trzecia wyprawa kajakowa do Chorwacja udana - w ciągu 7 dni przewiosłowaliśmy (Zbychu, Darek i ja) około 180km.
Pogoda przeróżna - słońce, deszcze, ulewy, burze, woda raczej zimna.
Wystartowaliśmy przy moście w Skradinie, a zakończyliśmy w Sibeniku.
Poniżej mapka naszej trasy.
Ruszyliśmy w Sobotę 16.09 koło 14:00 i już po około 3 godzinach musieliśmy zakończyć dzień pływania - po pierwsze wiało centralnie w twarz i prawie wyrywało wiosło, zmęczenie po podróży, perspektywa kiepskiego noclegu w Sibeniku dlatego zatrzymaliśmy się w miarę przyjaznym miejscu choć chłopaki narzekali bo od około 22 do 6 mieliśmy techniawkę - okazało się że jakiś kilometr od nas jest beach bar ;-)))
Niedziela przywitała nas burzami i deszczem dlatego na wodę schodziliśmy po 11:00. Ruszyliśmy do portu w Sibeniku żeby zakupić bilet wstępu do PN Kornati jednak nie mieli na kajak - tylko jachty.... 
Nic dodać nic ująć - taki widoczek na jednym z biwaków po małym spacerku na górkę
Czasem mieliśmy ciekawskie towarzystwo

sobota, 26 sierpnia 2017

Bagna Chlebowo

W Sobotę wybraliśmy się z Robertem na bagna Chlebowo o których od dawna wspominał Andrzej i bardzo polecał to miejsce. Po drodze w Kiekrzu dołączył do nas Zbigniew, a w Obornikach przewodnik Andrzej z Moniką. Na początku mocne tempo narzuciła "grupa piątkowska" ale przerwa na zakolu Wełny pozwoliła nam trochę odpocząć.
Przerwa nad Wełną
Dalej droga wiodła wzdłuż Wełny - Jaracz - Piłka - Lipa i dojechaliśmy do Chlebowa skąd na bagna było już rzut beretem. Na bagnach zrobiło się bardzo ciepło a miejsce robi duże wrażenie i można się tam pogubić. 
Bagna Chlebowo
Zanim ruszyliśmy w drogę powrotną trochę pokombinowaliśmy ale w końcu wróciliśmy do Lipy skąd przez lasy dojechaliśmy do Dąbrówki Leśnej. 
W kierunku Dąbrówki Leśnej
W Obornikach przy rynku zjedliśmy obiad - polecam to miejsce http://zamkowaoborniki.pl/
Warto dodać, że mają tam też dojście z Warty, a nasze rumaki stały w zamkniętym miejscu ;-)))
Po obiedzie już nie było tak lekko ale kulaliśmy się w stronę Poznania - mieliśmy jeszcze jeden postój na którym komary zaczęły atakować coraz bardziej, a już na ostatnim tzw "Kościuszko" nie dało się ustać. 
"Kościuszko" - ostatni postój
Traska bardzo fajna, ciekawa, nawierzchnia przeróżna, bagna trzeba zobaczyć - całość wyszła mi około 135km i wyglądało to mniej więcej tak: 

środa, 23 sierpnia 2017

Przybrodzin by bike

W sobotę o 9:00 spod WBKu ruszyliśmy z Robertem do Przybrodzina. Zdecydowaliśmy się na wariant najkrótszy i tak przez Czerniejewo po 95km (z Plewisk) dojechaliśmy do miejsca docelowego gdzie już od czwartku bawiła cześć grupy "nierowerowej" i tak dość szybko połączyliśmy siły i spędziliśmy bardzo fajny wieczór i cześć nocy ;-)
Sobotnia  trasa wyglądała tak:
https://goo.gl/maps/w9XjheZNhw12

W Niedzielę już na dużym zmęczeniu porannym ruszyliśmy inna trasą bardziej "zwiedzającą" przez Gniezno do domu - no i niestety prawie polegliśmy, wiatr w twarz, prawie 20km więcej, małe kłopoty z nawigowaniem i gdyby nie obiad w Parku Etnograficznym w Dziekanowicach to łapalibyśmy pociąg...
Zebraliśmy trochę siły i daliśmy radę - choć lekko nie było. Do domów dotarliśmy przed 20:00.
Aha i byliśmy w Skorzęcinie - Kołobrzeg w środku kraju!!!
Trasa powrotna:
https://goo.gl/maps/vKMjSFNGcW42

Bardzo polecam takie dwa dni rowerowania - trasa i dystans w sam raz, my jechaliśmy bez sakw tylko z dość dużymi plecakami - spaliśmy tutaj: http://www.restauracjanadjeziorem.pl/
W rzeczywistości jest tam dużo lepiej niż na www.

Taki widok na zakończenie nad Maltą

poniedziałek, 31 lipca 2017

Pętlą Wielkopolski

W czwartek rano wybraliśmy się do Kruszwicy żeby spłynąć kawałek Wielkiej Pętli Wielkopolski.
Mieliśmy do pokonania około 220km z czego 55km jeziorami i kanałami oraz 165 Wartą.
Zaczęłiśmy wiosłować o 10:30 było ciepło choć bardzo się chmurzyło i niestety ten dzień okazał się fatalny i jak zaczęło padać o 14:00 tak przestało na chwilę koło 20:00... Było ciężko, podczas przerwy w Ślesinie mieliśmy już spore kryzysy - jedyny plus to bardzo ciepła woda w jeziorach.
Tego dnia przepłynęliśmy 42km i zakończyliśmy kąpielą w wodzie cieplejszej niż powietrze ;-)
Piątek przywitał nas lepsza pogodą tzn. nie padało ale gdzieś w okolicy Konina też musiało trochę posiąpić. Zanim tam dopłynęliśmy zaliczyliśmy jeszcze dwie śluzy - warto je zaliczać do 16:00 potem cena wzrasta o 100%.
                                

Na kanale Ślesińskim
Szybkie zakupy w Koninie i naprzód, nad naszymi głowami to słońce to burzowe chmury ale Warta niosła nas do przodu i po przerwie w Lądzie dobiliśmy jeszcze jakieś 10km gdzie też jeszcze spotkał nas deszcze ale ognisko udało się rozpalić. Tego dnia zrobiliśmy 60km.

 
Piękne burzowe chmury na Warcie
Sobota to już zdecydowanie poprawa pogoda dlatego dość leniwym tempem dopłynęliśmy do Bociana w Nowym Mieście gdzie udaliśmy się na obiad ale do miasta a nie na przystani - tu wszystko pozamykane.
To było duże lenistwo i musieliśmy sporo napierać żeby dopłynąć minimum do Śremu skąd zrobiliśmy jeszcze 5km i spaliśmy nie daleko Jaszkowa.
Taki zachód tylko z kajaka :-)
Tu po zjedzeniu kiełbaski padliśmy wszyscy jak kawki - tego dnia przepłynęliśmy 73km.
W Niedzielę już w totalnym upale stawiliśmy się o 14:30 przy Rocha pokonując ze średnią prędkością 8km/h dystans 43km.
Nie ma co  ukrywać byliśmy bardzo zmęczeni, jednak młodzi już nie jesteśmy i takie dystanse pozostawiają ślad odczuwalny kolejnego dnia. Następnym razem trzeba jednak trochę wcześniej powiosłować.

Widok z ostatniego biwakowania

piątek, 7 kwietnia 2017

Istria, Cres i Krk - bike trip not kayak ;-)

Postanowiliśmy zmienić przyzwyczajenia i udaliśmy się w marcu (18-25) do pięknej Chorwacji. Tym razem podróżowaliśmy camperem Zbigniewa i zwiedzaliśmy Chorwację z lądu, a nie z wody jak to mieliśmy ostatnio w zwyczaju.Na pierwszy ogień poszła Istria i jej zachodnia cześć.
Znaleźliśmy fajne miejsce koło miejscowości Umag, z którego mieliśmy taki piękny widok:

Pierwsze 2 noclegi spędziliśmy z takim widokiem
Nasz nowy dom i nasze rumaki wyglądały tak:
To "On" nas przywiózł i dał nam schronienie - James Cook 
Pogoda nas od początku nie rozpieszczała tzn. nie było pełnego słońca ;-) Ale jeździliśmy zawsze na krótkie spodnie, a temperatura nigdy (dzień i noc) nie spadła poniżej 10 C. 
Szybko ruszyliśmy na pierwszą wycieczkę, która poprowadziła nas do miejscowości Groznjan, które jest pięknie położone na wzgórzu. Zanim tu dotarliśmy po drodze "trochę" pobłądziliśmy i musieliśmy przedzierać się przez krzaczory ale w końcu się udało i zaliczyliśmy pierwszy konkretny podjazd po drodze szutrowej.
Podjazd do Groznjan i nasze rumaki odpoczywające na tarasie
Po zwiedzaniu tego wyjątkowego miasteczka ruszyliśmy przez Buje i Brtonigle w kierunku morza czyli naszego domku. Po drodze piękne widoki, fajne zjazdy, drzewa oliwne i winorośle.
Oczywiście był z nami i Pan "rasia" ;-)
Te kilka godzin jazdy to 55km i ponad 700m w górę - jak się później okazało nie ma tutaj inaczej - jedziesz pod górę i z góry, płaskie odcinki są tu rzadkością.
Kolejny dzień to jazda wzdłuż morza, minęliśmy Novigrad i Poreć i stąd ruszyliśmy w głab lądu w kierunku miejscowości Visnjan. Tutaj spotkaliśmy sporo cyklistów. Jechaliśmy ciągle pod górę ale dość łagodnie.
Przed Bacvą
Tu trochę daliśmy ciała bo pomylilśmy Visnjan z Visinadą i straciliśmy orientację w terenie... Udało się jednak trafić na właściwą trasę. Tego dnia zrobiliśmy prawie 100km i jak się okazało był to nasz najdluższy etap. Zrobiliśmy też około 900m pod górę co akurat nie powalało ale dobre ponad 40km jechaliśmy wzdłuż morza i było tam w miarę płasko.
Trzeciego dnia ruszyliśmy camperem do Vizinady skąd czekał nas fajny odcinek po starej kolejce wąskotorowej, która jakieś 100 lat temu łączyła Poreć z Triestem a po drodze udało nam się uzupełnić braki wody w naszym domku - trochę to trwało bo woda leciała w tempie chyba 5 litrów na minutę...
Zbigniew drepta podczas tankowania wody
Tak wygląda mapa Istrii z trasami, które przejechaliśmy:

poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Lords of the ring 2017 ;-)

Ring pokonany ;-)
W tym roku dużo wcześniej (Niedziela 02.04) co by sprawdzić jak się ma noga po Chorwacji.
Jechaliśmy w składzie 3 osobowym - Tomek, Zbychu i ja.
Cała trasa wg licznika to 191,3km (w tym około 26km to dojazd do Lusowa i powrót) , czas jazdy 9:30h, średnia 20,12km/h
Wyjazd z Plewisk po 7:00 i powrót przed 19:00.
Pogoda piękna ale bardzo mocny wiatr w twarz praktycznie od Kostrzyna do Bukowskiej.
Duże piachy - jak na tą porę. O wiele większe niż jak byliśmy pod koniec maja.

poniedziałek, 30 stycznia 2017

Fajna trasa na zimowe słoneczne dni

W Sobotę wybrałem się na dłuższą przejażdżkę po północno-zachodnich "landach".
Trasa tylko asfalt z małym natężeniem ruchu - bardzo sympatycznie z nie najgorszym wiatrem.
Ale mimo wszystko dość zimno i trzeba było kilka razy zatrzymać się na docieplenie stóp ;-)


poniedziałek, 23 stycznia 2017

West Karkonosze

W piątek po pracy wybraliśmy się w 4 śmiałków do Szklarskiej aby odwiedzić Zachodnie Karkonosze czyli część od Szrenicy oo Przełęcz Karkonoską.
W Szklarskiej byliśmy po 22:00 i po zostawieniu auta ruszyliśmy do Schroniska pod Łabskim Szczytem. Przejście. Przejście prawie 5km zajęło nam dobrą godzinę i trafiliśmy do ciepłego pokoju.
Marcin na ostatnich metrach przed schroniskiem - za plecami Szklarska 
W Schronisku tym nie ma prądu co jest raczej plusem tego miejsca.
Sobotnia trasa wyglądała mnie więcej tak - Sobota trasa
Zaczęliśmy po 10:00, pierwszy przystanek to Labska Bouda, kolejny to Martinovka a ostatnim byla Medvedia Bouda ;-) Czyli małe zwiedzanie i smakowanie czeskiego nektaru.
Mapa nas wprowadziła trochę w błąd i zamiast na niebieski szlak zeszliśmy prawie do Pecu drogą skąd też główną drogą dotarliśmy do Odrodzenia.
Zachód słońca podczas podejścia na Przełęcz Karkonoską
W Schronisku masa ludzi, po zameldowaniu podziwialiśmy nowe toalety (klasa hotelowa) i udaliśmy się do bufetu gdzie już nocne rozmowy były prowadzone do późnych godzin ;-)
W Niedzielę też zebraliśmy się koło 10:00 choć większość osób ze schroniska dziwiło się "już idziecie" dla nas było to jasne, że musimy deptać w kierunku Szrenicy. Cała trasa przebiegała tak.
Panorama ze Śląskich Kamieni
Widoki były piękne. Trasa zimowa biegnie trochę inaczej, a trawers Wielkiego Szyszaka z drugiej strony niż zazwyczaj też wybitny - zresztą sam Wielki Szyszak to taka mała wersja "Białej Góry" ;-)

"Biała Góra" i kotły w oddali

środa, 4 stycznia 2017

Ostatnia jazda

W Sylwestrowe popołudnie wybrałem się na całkiem fajną objazdówkę północno-zachodnich fyrtli. 
Wyjazd z domu koło 13:00, a powrót przez 16:00, bardzo przyjemne 3 godziny na rowerze w dobrej pogodzie z nie najgorszą temperaturą. 
Dobrze było poruszać się trochę w ostatni dzień roku biorąc pod uwagę raczej leniwy pierwszy dzień Nowego Roku ;-)
W okolicach Sierosławia

Nad jeziorem Kierskim