wtorek, 13 grudnia 2016

Stan mroźny - 13 XII 2016 - czyli 35 lat po ;-)

Chyba pierwszy tak mroźny poranek - brakowało tylko koksowników i było by jak dawniej....

A tak na poważnie to temperatura koło -5 z niewielkim wiatrem i naprawdę jedzie się bardzo dobrze - tylko trzeba trochę być bardziej czujnym na zakrętach, a widoki takie:



poniedziałek, 28 listopada 2016

Puszcza jednak wypuszcza

W związku z tym, że chłopaki wybrały się do Zatomia na kajakowanie i rowerowanie postanowiłem się wybrać do nich rowerem.
Trasa fajna raczej szybka max 125km - tak zakładałem, do 16:00 pewnie się wyrobię...
Wyjechałem o 8:30 i w jakieś 2,5h dojechałem do Wronek (przez Tarnowo, Kazmierz, Ostroróg), drogi asfaltowe głównie mało uczęszczane dopiero przed Wronkami zrobiło się tłoczniej i tiry kilka razy prawie zepchnęły mnie do rowu.
Z Wronek zaczęło być ciekawie bo trasy do Krzyża kompletnie nie znałem - zresztą Puszczę Notecką znam ale tylko przy Warcie. Więc co chwilę się zatrzymywałem żeby sprawdzić mapę (mapnik na pewno by dużo pomógł), pomógł mi trochę telefon choć GPS trochę wariował. W pewnym momencie naprawdę zwątpiłem czy oby puszcza faktycznie nie wypuszcza, oprócz błędów w nawigowaniu trasa nie była łatwa - piachy dość spore czy drogi rozryte przez wycinki.
Takie odcinki w Puszczy Noteckiej to norma
W końcu udało się i po jakiś 30km dojechałem do Marylina skąd już asfaltami dokulałem do Krzyża.
Tu plan był na trasę wzdłuż Drawy do Starego Osieczna zielonym szlakiem rowerowym niestety pomyliłem szlaki i jechałem też zielonym ale oddalonym od rzeki i zmierzającym bardziej do Kuźnicy Żelichowskiej...
Kto by pomyślał, że zrobią dwa szlaki rowerowe zielone tak blisko siebie... Niestety brak mapnika i zmęczenie trochę uśpiło moją czujność, a założyłem, że za widnego muszę dojechać do Starego Osieczna - nie chciałem po ciemku krążyć do leśnych duktach, których nie znałem.
Przed 16:00 wjechałem na asfalt i wiedziałem, że jestem uratowany ;-)))

Puszcza Drawska w okolicach Starego Osieczna
Takie klimaty w Puszczy Drawskiej
Przez Głusko gdzie puszka pepsi dodała mi sił i już z czołówką dojechałem do Zatomia - było coś koło 17:00.
Całość zajęła mi jakieś 8,5h z czego bardzo mało przerw może 30-40min razem. 
Ogólnie konkretna wyrypa ale warto było - puszcza notecha i drawska warte są poświęcenia czasu na poszwendanie, warto pomyśleć też o mapniku, który jestem pewny, że bardzo może pomóc i już zawsze spojrzysz na mapę, a nie "że nie chce mi się" albo "na pewno jadę dobrze" ;-)

W Niedzielę po 10:00 ruszyliśmy do Głuska gdzie czekał na nas już Darek i razem pojechaliśmy w stronę jeziora Ostrowiec, które udało nam się objechać. Z jednego sobie zdałem sprawę, że Drawieński Park Narodowy to nie tylko Drawa, stare osady, cmentarze, kościoły, masa magicznych miejsc.
Polecam na rowerze lub pieszo.


W okolicach Ostrowite
Nagrobek - przerwane drzewo życia
Dolina Cieszynki

środa, 16 listopada 2016

Dolna Drawa

Jak co roku w większym gronie - praca + kajakowy znajomi wybraliśmy się do Przeborowa skąd mieliśmy pokonać dół Drawy. Po dotarciu w piątek wieczorem "witaliśmy" się dość długo i rano nie było łatwo ale prawie w pełnym składzie ruszyliśmy do Kamiennej.
Pogoda ok tzn słońca brak ale temp około 8 C.

Drawa za Starym Osiecznem
Bardzo przyjemnie pokonywaliśmy przeszkody ale niestety za Starym Osiecznem zaczęło robić się nie wesoło tzn. zaczęły pojawiać się półeskimoski ;-)
Ja pokazując jak należy pokonać przeszkodę niestety też się zwodowałem... mój pilny uczeń zrobił dokładnie to samo ;-) Nie mieliśmy już rzeczy na przebranie, a przed sobą około 10km do Przeborowa więc pozostało nam tylko wiosłowanie bez zatrzymywania się - nie było łatwo, było bardzo ciężko ale daliśmy radę.
Choć nie polecam tego nikomu...
Dodatkowo zamoczyłem telefonu z czego jeden zaczął działać po 3 tygodniu - kuracja ryżowa chyba zdała egzamin.
Ostatnie zdjęcie przed "wodowaniem"
W Niedzlelę już przy promieniach słońca popłynęliśmy z bazy do ujścia, jakieś 12km co zajęło nam 2 godziny. Było bardzo rześko, woda sama niosła, a pod mostem w Łokaczu Wielkim fajny nurt - faktycznie warto tu wybierać się na trenirowki.

poniedziałek, 31 października 2016

Złota Polska jesień

Ostatni weekend października spędzony wreszcie w domu oznaczał leczenie roweru - montaż przedniej przerzutki i regulacja. Trochę zajęło to czasu ale na razie działa i jest ok.
Po naprawie rower przeszedł test w sobotę do Kiekrza przez Lusowo, a w Niedzielę do Kaźmierza - bardzo fajna trasa dlatego zamieszczam link do mapki. Sporo słońca, te kolory i gdyby nie ten silny wiatr ;-)

https://goo.gl/maps/WvqHjnZNEJE2

Z pomostu na jeziorze Strzeszyńskim

poniedziałek, 17 października 2016

Jesienna wyprawa w Karkonosze i Izery

Jak co roku o tej porze wybraliśmy się w mocnym składzie na podbój najbliższych nam gór. Skład bardzo mocny z wielkimi ambicjami - Jacek, Janek, Paweł, Marcin, Robert, Zbyszek i ja.
W Karpaczu przy ośrodku Krucze Skały byliśmy w piątek koło 10:00 skąd ruszyliśmy na Sowią Przełęcz. Na dole silny wiatr, który ustawał z każdym metrem, a pogoda z jesiennej zaczęła zmieniać się na zimową.

Sowia dolina i Karpacz,a przede wszystkim ładna pogoda jeszcze....
Tuż za przełęczą przerwa na złoty napój w Jelence i dalej marsz trawersem po stronie czeskiej na Śnieżkę. Tu było bardzo nie przyjemnie i gdyby nie Robert raczej nas nie widzę. Dobry chłopak torował nam drogę w śniegu po kolana... Ale trzeba dodać, że mieliśmy opcję wycofu jednak świadomie wybraliśmy marsz na przód.  
Trawers z Jelenki na Śnieżke
Zmordowani dotarliśmy do Domu Śląskiego gdzie po posiłku udaliśmy się w stronę doliny Białej Wody - miało mniej wiać, śniegu też miało być mniej i w ogóle liczyliśmy na jesień. Nie było tak źle, szlak był już trochę przetarty i z każdym metrem śniegu było coraz mniej.
Widoki naprawdę okazałe, szliśmy tędy pierwszy raz i na pewno było warto.
Po dotarciu do schroniska Bileho Labe stwierdziliśmy, że zostajemy - mimo, że została nam jakaś godzina do Odrodzenia drużyna stwierdziła demokratycznie, że zostajemy. Trochę szkodą ale biorąc pod uwagę, że była już godzina 19:00 to może jednak była dobra decyzja. 

Dolina Białej Łaby
Rano w sobotę po 9:00 poszliśmy w kierunku Spindlera by potem doliną tym razem Łaby wdrapać się do schroniska Łabska bouda skąd ruszyliśmy już w kierunku szlaku przyjaźni.

Marcin "na spacerze z kijkami" za źródłami Łaby 
Przy Hali Szrenickiej jeszcze zrobiliśmy krótką przerwę i w drogę ku Orlu. Mało uczęszczanym szlakiem dotarliśmy do Polany Jakuszyckiej gdzie na stacji paliw podrasowaliśmy się 3bitem i colą ;-)
Trochę asfaltu na szlaku - Polana Jakuszycka
Koło 18:00 byliśmy na Orlu gdzie dostaliśmy dwa duże ciepłe pokoje z prysznicami tzn. spaliśmy jakieś 200m od głównego budynku. Na miejscu pojedliśmy, napoiliśmy się, jasiu pograł, a barmanka nawet zapytała czy jesteśmy jakimś zespołem.
W Niedzielę po wyjściu ze scgroniska udaliśmy się w kierunku Wysokiego Kamienia skąd już mieliśmy rzut beretem do Szklarskiej gdzie przy Orlenie czekała na nas taksówka do Karpacza. 
Cały wyjazd bardzo udany, warunki raczej zimowe, dużo chodzenia, widoki kiepskie ale jak zwykle było zacnie. 
Tak się teraz robi fotki (slitfocie, rąsia, selfi, itp) - dzisiejsza młodzież...

poniedziałek, 10 października 2016

Szwecja tam i z powrotem

Chcąc wykorzystać jeszcze w miarę długi dzień postanowiliśmy ze Zbigniewem wybrać się na dwóch kółkach do Szwecji. Plan naszej misji to Okonek ale głównie zależało nam na spędzanie dwóch dni na rowerach.
Spotkaliśmy się w Lusowie o 8:00 i ruszyliśmy przez Tarnowo do Szamotuł gdzie wjechaliśmy na szlak rowerowy do Okonka. Do Czarnkowa dotarliśmy koło 13:00 i po krótkiej przerwie ruszyliśmy główną drogą do Kużnicy Czarnkowskiej skąd odbiliśmy w stronę Radolina. Tu zaczęły się wzniesienia, które dały nam trochę w kość. Pogoda nie rozpieszczała, mały wiatr w twarz i delikatny deszczyk. Dzień nas gonił więc przerwy ograniczaliśmy do minimum. 
Piękna jesień w okolicy Łomnicy
Po minięciu Noteci teren zaczął się fałdować więc mieliśmy trochę namiastki górek. Najciekawszy był podjazd za Szydłowem w kierunku miejscowości Skrzatusz - długi mozolny nie mocny podjazd ale przez 2,5km ciągle pod górę gdzie osiągnęliśmy około 200m npm.
Ale jak zwykle tam wysoko była nagroda - widoki i zjazd.

Taki widok z najwyższego wzniesienia na trasie - odcinek Szydłowo - Skrzatusz
Sobotnia trasa wyglądała tak:

wtorek, 27 września 2016

Dobro jutro Hrvatska!

Chorwacja po raz drugi w tym roku - tym razem na leżenie a nie kajakowanie ;-)
Takie czasy niestety, ze trzeba czasem wygrzać stare kości.
Podróż 16h - wyjechaliśmy po 19:00 (to chyba najlepsza opcja wyjazdu, droga nie jest lekka ale jak założysz, ze będzie cieżko to sie przynajmniej nie rozczarujesz) i przed 12:00 zawitaliśmy na wyspę Ciovo koło Trogiru, poszukiwania noclegu i w godzinę wymarzony apartament dla naszych dam gdzie naprawdę niczego nam nie brakowało, a widok z tarasu był naprawdę wyjątkowy.
Taki widok mieliśmy z naszego nowego domu
Z Polski wzięliśmy sporo jedzenia - wędliny i sery w opakowaniach, pieczywo, przyprawy, makarony, sosy i nawet majonez ;-) 
Nie ma co, przywiązanie do naszego jedzenia i do dyskontów typu Biedronka i Lidl jest wielkie, choć oczywiście Lidl też tu jest i wiele innych marketów również. 
Co do cen to jest trochę drożej ale znowu kłaniają się dyskonty u nas i ciągłe porównywanie cen właśnie do tych sklepów, a wystarczy porównać podstawowe produkty i ceny z biedry do piotra i robi nam się już spora różnica.
Wracając do samego noclegu to trochę się obawialiśmy jechać w ciemno ale mimo wszystko wyszło to nam na dobre i gdybyśmy pochodzili jeszcze trochę dłużej to nie wykluczone, że znaleźlibyśmy lepsze miejsce w jeszcze atrakcyjniejszej kwocie. 
Ale komu się chce chodzić w gorączce i szukać noclegu po 16h siedzenia w aucie gdy już udało ci się znaleźć coś naprawdę ciekawego..

Murale, które są prawie wszędzie
Panorama z Fortecy Starigrad nad Omisem

sobota, 20 sierpnia 2016

Kajakiem po jeziorze Strykowskim

Od zeszłego roku zacząłem opływać jeziora w okolicy - coraz bardziej takie pływanie mi odpowiada. Dwie godziny wiosłowania to naprawdę nie zły trening, można się zmęczyć, a przy okazji jest pięknie i cicho.
Ostatnio wybrałem się do Rybojedzka żeby przepłynąć bardzo długie jezioro Strykowskie (8,4km), które mamy bardzo blisko Poznania.
Piękna pogoda, bardzo ciepło, czego chcieć więcej?

Takie "małe Mazury" w naszej okolicy 
Południowa końcówka jeziora

środa, 10 sierpnia 2016

Baltic odcinek Trzęsacz - Ustronie Morskie

W pierwszy weekend sierpnia udało nam się wyjechać na kilka dni poza dom. I tak zaczęliśmy od Radgoszczy gdzie w piątek wieczorem złapałem nietoperza w obiektywie - nie we włosach ;-)

Tak wiem trudno w to uwierzyć ale to po prawej to nietoperz
W Sobotę poszliśmy na grzyby i zebraliśmy w ciągu dwóch godzin około 15 "kapci" - tak brzydkich grzybów jeszcze nie zbieralliśmy ;-))) Najważniejsze, że dało radę zrobić sos choć i tak kilka z nich jeszcze poszło do śmietnika... 
Majka mnie pochłonął i zostaliśmy do Niedzieli i rano pojechaliśmy do Rogowa. 

Morze wieczorową porą - widok niepowtarzalny
Po połowie dnia nad polskim morzem i spacerze do Mrzeżyna byłem wykończony dlatego w poniedziałek o 7:00 wsiadłem na rower i pojechałem na zachód. Pierwszy postój w znanym punkcie widokowym - te widoki i morze tylko dla Ciebie. 
Polish sea



poniedziałek, 25 lipca 2016

Baltic odcinek Ustka - Łeba

Jak co roku nie mogłem Mu się oprzeć i w związku z tym, ze w Niedzielę musiałem być w Ustce w piątek o 5:30 wsiadłem w samochód ze spakowanym rowerem i ruszyłem w kierunku Smołdzina.
Spałem na parkingu leśnym - około 2km od morza - miejsce super, cisza, spokój, plaża dla wybrańców ;-)
Spacer na plażę odbywał się w takich okolicznościach 
Z wydmy na drogę, za plecami morze
A sama plaża... myślę, że poniższe zdjęcie dużo powie:


W piątek koło południa wybrałem się do Ustki. Po dojechaniu do Rowów stwierdziłem, że wybiorę się do Ustki trasa przy samym morzu. Nie było lekko i w Orzechowie zrobiłem wycof - choć nawet nie wiem czy ta trasa tam się nie kończy. Przejechałem około 13km, nie ma tam praktycznie płaskich odcinków, a głównie singletracki, jest naprawdę ciężko, piachy, krótkie mocne podjazdy, korzenie, trochę musiałem pospacerować, zaliczyłem jedną glebę. Widokowo pięknie, chylę czoła dla osób które pokonują to na sakwach. 
Piękne widoki na odcinku z Rowów do Ustki - trasa przy morzu
Po dojechaniu do Ustki zrobiłem krótką przerwę na plaży i pojechałem z powrotem do Rowów R10 - szlakiem zwiniętych torów.
Taka droga prowadzi do Rowów blisko jeziora Gardno
W Rowach miałem ochotę na rybkę u Juliusza niestety nie było wolnych miejsc, zresztą jak w całych Rowach dlatego odjechałem w stronę jeziora Gardno żeby przez jego południową stronę dojechać do Smołdzina. Po drodze zatrzymałem się w Oberży pod diabelskim kamieniem w Gardnie Wielkiej - polecam. 
          W Sobotę wyruszyłem koło 9:00 a moim celem była Łeba - oczywiście przez bagna w Klukach. Zawsze się udawało i to z sakwami to teraz czemu nie bez nich. Niestety tym razem jakieś 500m od krzyżówki na Izbicę na której był dość wymowny znak:
musiałem się wycofać ponieważ przede mną pojawiło się dość sporych wymiarów małe bagno, a że byłem sam to nie chciałem ryzykować pozostaniem tam na zawsze ;-)

To bagno przerwało moją przeprawę przez mokradła w Klukach
Po wycofaniu udałem się w kierunku Zgórzyna, Ciemina i Izbicy aby dojechać do Łeby skąd pojechałem jeszcze na mierzeję łebską gdzie jednak był spory tłum i nie odważyłem się zostawić roweru bez przypięcia aby wdrapać się na wydmę Łącką. Powrót prawie tą samą drogą z przerwą w Izbicy w znanym miejscu biwakowym przy wylocie szlaku.
W Klukach wybrałem się na wieże widokową skąd miałem fajne widoki między innymi na wydmy.
Jezioro Gardno z wieży widokowej w Klukach 
Po wyjechaniu spod wieży złapał mnie pech - złamany hak od przerzutki...ale udało się zaradzić - skuwacz jak zawsze się sprawdził i 15km które mi pozostały wracałem na jednym przełożeniu ale udało się - lepsze to niż długi spacer ;-)
Rower po małym tuningu ;-)
To były bardzo fajne 2 dni, udało mi się przejechać około 200km. To nie to co cały baltic z sakwami ale zawsze coś. Choć muszę przyznać, że ciekawsze dla mnie są zachodnie regiony, tu jednak morze jest dość daleko od szlaku. 

poniedziałek, 4 lipca 2016

Weekend popołudniowo-rowerowy

Niestety plany weekendowe nie wypaliły i żeby nie zmarnować maksymalnie dwóch dni postanowiłem trochę pokręcić się po okolicy.
Założenie: 100km w jak najkrótszym czasie, wyjazd z domu o 13:00 i powrót najpóźniej godzinę przed ćwierćfinałami.
W Sobotę wybór padł na odcinek do Czempinia a w sumie do Nowego Dębca ale niestety burza wisiała w powietrzu i musiałem uciekać w stronę domu. Temperatura w ciągu dnia spadła o jakieś 15 C przy asfalcie.
Czempiń - piękne burzowe chmury suną w kierunku Poznania 
Cała wyprawa zajęła mi 6 godzin, zrobiłem 100km (trochę włóczyłem się po okolicy, żeby "dokulać"), średnia 21km/h. Jedna dłuższa przerwa w lesie koło Drużyny na przeczekanie deszczu.
Drogi głównie asfaltowe i mało uczęszczane + nadwarcianka z Puszczykowa do Lubonia


W Niedzielę wybór padł na północny wschód i przez Ceradzie-Grzebienisko-Szamotuły-Pamiątkowo-Sady. Wyjazd jak dzień wcześniej i powrót o 20:00. Przerwy w Lidlu, Netto i gdzieś koło Dusznik.
Pogoda już dużo lepsza niż w Sobotę choć bardziej wietrznie.

W drodze do Pólka
W ciągu 7 godzin zrobiłem koło 115km z dobrą średnią podchodzącą do 23km/h. Drogi dobre asfaltowe ale też trochę szutrów. 

Chciałem głównie sprawdzić czy wytrzymają 4 litery i nie jest źle - choć w tym roku mało dłuższych wypadów, a ringa trzeba w końcu zaatakować. 

czwartek, 30 czerwca 2016

Triathlon Lwa

W końcu się udało zmobilizować tzn. zapisać ;-)
Od kilku lat myślałem żeby spróbować jak smakują te zawody noi podjąłem wyzwanie w pobliskim Lusowie.
W sumie to gdyby nie Krzychu pewnie by mnie tam nie było ale suma sumaru to myślę że wspólnie się zmobilizowaliśmy i nasze zgłoszenia poszły dobry miesiąc przed zawodami.
Jak zwykle poniosła mnie trochę fantazja i chciałem zacząć od 1/4 ale rozsądek wygrał i wystartowaliśmy na 1/8. Mimo wielkich chęci i zapałów tylko rower miałem w miarę ogarnięty, pływanie skończyło się na 3 wizytach na basenie gdzie może razem przepłynąłem jakieś 5000m, bieganie to w sumie może 15km...
Niestety triathlon to bardzo fajna sprawa ale trzeba mimo wszystko podejść do tego poważnie i poświęcić sporo czasu na treningi 3 dyscyplin - wiadomo, że zawsze będziemy w jednej lepsi a w drugiej gorsi ale trenować trzeba wszystko.
Ja najbardziej żałuję biegu, który jak na mnie nie poszedł mi najgorzej - mimo skurczów po którym musiałem stanąć. Swoją drogą to skurcze coś mnie prześladują i na razie są dla mnie dużą przeszkodą - nawodnienie, brak magnezu,  ...?
Bardzo ważna jest utrata wagi ;-) tzn. 95kg to trochę za dużo jak na rower szosowy i bieganie dlatego warto pomyśleć dwa razy przed talerzem z tłustym daniem.
Po wyjściu z wody niosła mnie euforia, na rowerze miałem mega frajdę, a bieg to już tylko walka żeby zmieścić się w limicie ;-)
Cała impreza na medal!

wtorek, 26 kwietnia 2016

Cres II

Bardzo tęskniliśmy za kajakowaniem w Chorwacji, a biorąc pod uwagę, że w zeszłym roku nie udało nam się tam wybrać postanowiliśmy wyjechać już w kwietniu i zmierzyć się z największą wyspą na Adriatyku! Do boju ruszyło dwóch rycerzy - Zbigniew i ja. 
Tym razem opływaliśmy Cres od północy tak, żeby było trochę inaczej. 
Auto porzuciliśmy w miejscowości Glavotok skąd ruszyliśmy od razu na Cres. 
Mieliśmy do przepłynięcia ponad 5km na Cres więc od razu zrobiło się gorąco a morze już dało nam do zrozumienia, że lekko nie będzie. Gdy już byliśmy przy brzegu zdecydowaliśmy, że szukamy jakiegoś fajnego miejsca na biwak i dzisiaj odpoczywamy po podróży. 
Zbigniew na pierwszym biwaku z nadzieją patrzy w morze ;-)
Na drugi dzień od rano znowu wiało a przed nami był legendarny północny odcinek wyspy, który już raz nam dał w kość jednak po 10km sie uspokoiło i to co kiedyś było walką o życie okazało się chyba jednym z łagodniejszych odcinków - mniej więcej przez jakieś 5 km mieliśmy warunki jak na poniższym zdjęciu. 

Spokój na północy wyspy
Wszystko zaczęło się psuć gdy mieliśmy przed sobą Istrię - wiało z każdej strony, walka na całego. Za każdym razem łudziliśmy się, że za cyplem będzie lepiej, niestety było tylko gorzej... W newralgicznym miejscu przeżyliśmy istne na "rodeo" i już wtedy zdaliśmy sobie sprawę, że pływanie w górach mimo wszystko jest bezpieczniejsze od ciągłego "rodeowania po adriatyku". 
Kajakowaliśmy chyba do 20:00 i rozbiliśmy się mniej więcej na wysokości wioski Predoscica.  
Nasz drugi biwak gdzie dotarliśmy koło 20:00
Rano czekał nas tutaj wielki bonus - widzieliśmy delfiny, które pływały nie daleko jakiś rybnych (chyba) hodowli


Plaże puste i piękne






Przymusowe lądowanie na pld-wsch cyplu w okolicach Punta Kriza