poniedziałek, 23 czerwca 2014

Dunajec + Białka

Jak co roku albo prawie co rok udaliśmy się w dużym gronie na południe a konkretnie na tor w Wietrznicach. Cała grupa liczyła 8 osób w tym 3 kobiety ;-) Wyjazd oczywiscie w srode wieczorem wiec w czwartek zawitalismy rano na tor gdzie czekaly na nas pokoje.
Niestety wody w Dunajcu nie wiele a do tego cale pole zawalone wiec się kotłowało, postanowiliśmy spłynąć przełom ze Sromowców do Krościenka.
Pogoda nam dopisała, a samo pływanie wyborne.
Darek i Marcin na wodzie, a przed nimi Trzy Korony
Dystans 20km pokonaliśmy w jakieś 3 godziny, a że mi i Marcinowi było ciągle mało to postanowiliśmy przejść przez góry po samochód.
Wędrówka zajęła nam jakieś 1,5 godziny, a widoki jak zwykle w Pieninach zapierały dech:


Warto też dodać, że niestety doszło do likwidacji jednej z atrakcji pobytu - byliśmy załamani faktem, że Restauracja Przełom w Krościenku została zlikwidowana... To był cios po którym ciężko nam było się podnieść...

W piątek powstał ten sam dylemat i stwierdziliśmy, że robimy powtórkę z rozrywki czyli spływ tym razem ze Sromowców Niżnych i kończymy w Szczawnicy, a potem na Sokolice.
Płynęliśmy również żwawo a po zakończeniu na obiad do Restauracji nad Grajcarkiem przy dużym parkingu. Wystrój podobnie jak w Przełomie, ceny i jedzenie też więc byliśmy najedzeni czyli zadowoleni a tęsknota trochę ucichła.
Nad Grajcarkiem - polecam!
Dunajec z Sokolicy
Po wejściu na Sokolicę wróciliśmy do Krościenka skąd na tor zabrał nas Zbigniew. Popływaliśmy jeszcze trochę na torze i postanowiliśmy, że w sobotę przemieszczamy się do Jurgowa.
Mimo docierających do nas informacji, że w Białce nie ma wody dojechaliśmy do szałasów i okazało się, że to prawda.
Ujście Jaworowego do Białki - pegel Łysa 175cm, Trybsz 195cm 
Jednak postanowiliśmy, że tu zostajemy - szum wody i brak ludzi przekonał nas, że warto tu zostać. Postanowiliśmy, że przepłyniemy standardowy odcinek z szałasów do mostu w Czarnej. I mimo, że było sporo rycia po korycie to pojawiło się też kilka ciekawych nowych miejsc, które nas zaskoczyły. Ogólnie na pewno się dało i to bez wychodzenia z kajaka.
Po dojechaniu do bazy z Marcinem stwierdziliśmy, że jeszcze trochę pochodzimy i poszliśmy w góry, lądując finalnie na Słowacji gdzie wiedząc, że chodzi się tylko po szlakach zboczyliśmy z nich oczywiscie trafiając na straż... Tym razem się udało ale przez chwilę było nie miło.

Marcin trenuje na "bąbelku"
Gdzieś tam w oddali jest Gerlach
W Niedzielę rano spakowaliśmy się i ruszyliśmy do domów w podróż, która zawsze jest ciężka i jak zwykle obiecaliśmy sobie, że jedziemy tutaj w tym okresie ostatni raz - jak będzie w przyszłym roku zobaczymy ;-)

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Mallorca - El Arenal

W tym roku urlop przyszedł przed wakacjami i na początku czerwca udało nam się wyjechać do Hiszpanii na największa wyspę z archipelagu Balearów - Mallorcę.
Podróż tym razem dużo szybsza - o 8:15 wyszliśmy z domu a o 12:50 już rozpakowywaliśmy się w pokoju hotelowym czyli  taxi na lotnisko - samolot na wyspę z Ławicy i autobus do Arenalu. 
Przez cały pobyt pogoda wybitna na plażowanie czyli 30 C, mały wiatr i bezchmurne niebo. 
"Nasza plaża" w Arenalu
W hotelu mieliśmy śniadania (bardzo obfite), obiady i kolacje na mieście lub po prostu bagietka z chorizzo lub sobresadą (to taka ichniejsza metka z dużą ilością papryki) - zresztą przy takiej gorączce człowiek nie jest głodny jak wilk. 
Poniedziałek i wtorek to beachowanie, a wieczorem wino na plaży.
Plaża po zachodzie słońca
Ale, że trzeba było rozprostować kości to wybraliśmy się w środę na wyprawę rowerową. Rowery wypożyczyliśmy nie daleko naszego hotelu z http://www.ciclosquintana.com/?lang=en
Polecam pełen profesjonalizm. My za rower trekkingowy (Merida, KTM) zapłaciliśmy po 12 euro. I pojechaliśmy na południe. Upał dawał się we znaki więc gdzie mogliśmy wskakiwaliśmy do wody. Ale na pewno było warto - choćby dla takich widoków:
Okolice Sa Torre
Po zerknięciu na mapę okazało się, że mamy fajną drogę do Llucmajor skąd już kawałek i Cura zdobyta.
Do Llucmajor jechało się bardzo przyjemnie, a po dojechaniu zostałem sam na placu boju i ruszyłem zdobyć Cure. 
Już po opuszczeniu miasta zaczął się podjazd, który trwał do samej góry i miał około 10km z czego ostatnie 5km już naprawdę dawało się mocno we znaki. Cienia prawie w ogóle, przechodziły mnie dreszcze i dojechałem - choć przyznam, że nie była to jazda na zwycięstwo etapowe i musiałem zaliczyć dwie przerwy ale na górze nie padłem jak zabity i po zjedzeniu banana i wypiciu sporej porcji płynów ruszyłem na dół.
Tędy się wspinałem
Potem do Arenalu mieliśmy już delikatnie z górki ale niestety pod wiatr.
W czwartek rano ruszyliśmy wynająć auto - koszt na 3 doby: 80 euro. Więc przy 4 osobach wyszło naprawdę nie wiele. Wlaliśmy jeszcze Pandzie za 20 euro i jeździliśmy 3 dni robiąc coś koło 400km.
W czwartek jeżdziliśmy od Palmy przez Valdemosse do drogi na Sa Calobrę, Incę, Manacor, Porto Cristo. Gdzie mogliśmy zażywaliśmy kąpieli. W piątek i sobotę już trochę ograniczyliśmy jazdę i skupiliśmy się na leżakowaniu ale na bardziej kamienistej plaży z dala od zgiełku.
Plaża Portalls Vells
Podsumowując cały wyjazd to jeżeli ktoś lubi leżakowanie, ciepłą wodę, wysokie temperatury, dużo imprez, to na pewno dobrze trafił - Majorka jest właśnie takim miejscem. Choć jeżeli się chcę to wystarczy odjechać 5km od większych miast i można znaleźć fajne zatoczki gdzie nikogo nie ma i jest tylko piękna przejrzysta wodą i szum fal ;)

Co do cen to porównywalne jak w Polsce - nasz główny sklep to market mercadona, trochę cen (w euro):
* bagietka - 0,40
* kielbasa chorizzo 200g - 1,60
* sobresada 200g - 1,40
* wino w butelce od 1,00
* piwo san miguel - 0,80 (na bulwarze przy plaży za zimną puszke 0,5l - 1,00)
* maslo 250g - 1,20
* pepsi 2,25l - 1,10
* czekolada - 1,00
* pomidory - 0,90

Inne:
* rower trekkingowy - 12 euro (od 9:30 do 19:00)
* wynajem fiat panda - 30 euro za dzień (za 3 dni 60 euro) + 20 euro ubezpieczenie
* mieso kebab + frytki + surówka - 5,50
* paella - 7-9 euro
* autobus z lotniska do arenalu - 3,00
* autobus z arenalu do palmy - 1,50

środa, 11 czerwca 2014

Cycling on Mallorca

Niestety plan z Sa Calobrą nie wypalił i pozostała Cura.
I tak jestem zadowolony bo nie było lekko - 32 C w cieniu, bez chmurki i wiatru i tylko ja na rowerze trekkingowym...
Poczułem się trochę jak na wielkich Tourach i tym bardziej chylę czoła.
Przed głównym podjazdem
Na górze wielka satysfakcja i mimo wszystko trochę żal, że tak wolno ;)
Panorama ze szczytu