Noi niestety stało sie - cały szierpień bez roweru... A to przez pechowy wtorek 31 lipca 2012r! Dziura w drodze i koziołek na Czechosławackiej, jakieś 200m od Dolnej Wildy i zwichnięty bark + złamanie guzka większego kości ramieniowej. Nie było lekko szczegolnie pierwsze 2 tygodnie przy duzych upałach a ja w bandażu, nastepnie pojawiła sie kamizelka desaulta i moglem juz robic pewne ruchy od łokcia do dłoni. A teraz od piątku 31 sierpnia juz sie rehabilituje ;-) I mam nadzieję ze bedzie dobrze choc wiem ze do pelnej sprawnosci jeszcze bardzo daleka daleka daleka droga ale musi być dobrze - nie dopuszczam innej myśli!
Pisze dzisiaj tj 3 wrzesnia poniewaz bylem pierwszy raz na rowerze na malym kółku na plewiskach i jechało sie bardzo dobrze - dystans nie powała 4,6km ale zawsze coś ;-)))
Na fotce zaznaczone miejsce przygotowanej dziury dla mnie na Czechosłowackiej ;-[
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz