W tym roku urlop przyszedł przed wakacjami i na początku czerwca udało nam się wyjechać do Hiszpanii na największa wyspę z archipelagu Balearów - Mallorcę.
Podróż tym razem dużo szybsza - o 8:15 wyszliśmy z domu a o 12:50 już rozpakowywaliśmy się w pokoju hotelowym czyli taxi na lotnisko - samolot na wyspę z Ławicy i autobus do Arenalu.
Przez cały pobyt pogoda wybitna na plażowanie czyli 30 C, mały wiatr i bezchmurne niebo.
|
"Nasza plaża" w Arenalu |
W hotelu mieliśmy śniadania (bardzo obfite), obiady i kolacje na mieście lub po prostu bagietka z chorizzo lub sobresadą (to taka ichniejsza metka z dużą ilością papryki) - zresztą przy takiej gorączce człowiek nie jest głodny jak wilk.
Poniedziałek i wtorek to beachowanie, a wieczorem wino na plaży.
|
Plaża po zachodzie słońca |
Ale, że trzeba było rozprostować kości to wybraliśmy się w środę na wyprawę rowerową. Rowery wypożyczyliśmy nie daleko naszego hotelu z
http://www.ciclosquintana.com/?lang=en
Polecam pełen profesjonalizm. My za rower trekkingowy (Merida, KTM) zapłaciliśmy po 12 euro. I pojechaliśmy na południe. Upał dawał się we znaki więc gdzie mogliśmy wskakiwaliśmy do wody. Ale na pewno było warto - choćby dla takich widoków:
|
Okolice Sa Torre |
Po zerknięciu na mapę okazało się, że mamy fajną drogę do Llucmajor skąd już kawałek i Cura zdobyta.
Do Llucmajor jechało się bardzo przyjemnie, a po dojechaniu zostałem sam na placu boju i ruszyłem zdobyć Cure.
Już po opuszczeniu miasta zaczął się podjazd, który trwał do samej góry i miał około 10km z czego ostatnie 5km już naprawdę dawało się mocno we znaki. Cienia prawie w ogóle, przechodziły mnie dreszcze i dojechałem - choć przyznam, że nie była to jazda na zwycięstwo etapowe i musiałem zaliczyć dwie przerwy ale na górze nie padłem jak zabity i po zjedzeniu banana i wypiciu sporej porcji płynów ruszyłem na dół.
|
Tędy się wspinałem |
Potem do Arenalu mieliśmy już delikatnie z górki ale niestety pod wiatr.
W czwartek rano ruszyliśmy wynająć auto - koszt na 3 doby: 80 euro. Więc przy 4 osobach wyszło naprawdę nie wiele. Wlaliśmy jeszcze Pandzie za 20 euro i jeździliśmy 3 dni robiąc coś koło 400km.
W czwartek jeżdziliśmy od Palmy przez Valdemosse do drogi na Sa Calobrę, Incę, Manacor, Porto Cristo. Gdzie mogliśmy zażywaliśmy kąpieli. W piątek i sobotę już trochę ograniczyliśmy jazdę i skupiliśmy się na leżakowaniu ale na bardziej kamienistej plaży z dala od zgiełku.
|
Plaża Portalls Vells |
Podsumowując cały wyjazd to jeżeli ktoś lubi leżakowanie, ciepłą wodę, wysokie temperatury, dużo imprez, to na pewno dobrze trafił - Majorka jest właśnie takim miejscem. Choć jeżeli się chcę to wystarczy odjechać 5km od większych miast i można znaleźć fajne zatoczki gdzie nikogo nie ma i jest tylko piękna przejrzysta wodą i szum fal ;)
Co do cen to porównywalne jak w Polsce - nasz główny sklep to market mercadona, trochę cen (w euro):
* bagietka - 0,40
* kielbasa chorizzo 200g - 1,60
* sobresada 200g - 1,40
* wino w butelce od 1,00
* piwo san miguel - 0,80 (na bulwarze przy plaży za zimną puszke 0,5l - 1,00)
* maslo 250g - 1,20
* pepsi 2,25l - 1,10
* czekolada - 1,00
* pomidory - 0,90
Inne:
* rower trekkingowy - 12 euro (od 9:30 do 19:00)
* wynajem fiat panda - 30 euro za dzień (za 3 dni 60 euro) + 20 euro ubezpieczenie
* mieso kebab + frytki + surówka - 5,50
* paella - 7-9 euro
* autobus z lotniska do arenalu - 3,00
* autobus z arenalu do palmy - 1,50