Bardzo tęskniliśmy za kajakowaniem w Chorwacji, a biorąc pod uwagę, że w zeszłym roku nie udało nam się tam wybrać postanowiliśmy wyjechać już w kwietniu i zmierzyć się z największą wyspą na Adriatyku! Do boju ruszyło dwóch rycerzy - Zbigniew i ja.
Tym razem opływaliśmy Cres od północy tak, żeby było trochę inaczej.
Auto porzuciliśmy w miejscowości Glavotok skąd ruszyliśmy od razu na Cres.
Mieliśmy do przepłynięcia ponad 5km na Cres więc od razu zrobiło się gorąco a morze już dało nam do zrozumienia, że lekko nie będzie. Gdy już byliśmy przy brzegu zdecydowaliśmy, że szukamy jakiegoś fajnego miejsca na biwak i dzisiaj odpoczywamy po podróży.
Zbigniew na pierwszym biwaku z nadzieją patrzy w morze ;-) |
Spokój na północy wyspy |
Wszystko zaczęło się psuć gdy mieliśmy przed sobą Istrię - wiało z każdej strony, walka na całego. Za każdym razem łudziliśmy się, że za cyplem będzie lepiej, niestety było tylko gorzej... W newralgicznym miejscu przeżyliśmy istne na "rodeo" i już wtedy zdaliśmy sobie sprawę, że pływanie w górach mimo wszystko jest bezpieczniejsze od ciągłego "rodeowania po adriatyku".
Kajakowaliśmy chyba do 20:00 i rozbiliśmy się mniej więcej na wysokości wioski Predoscica.
Nasz drugi biwak gdzie dotarliśmy koło 20:00 |
Przymusowe lądowanie na pld-wsch cyplu w okolicach Punta Kriza |